było trudne, gdyż ja jeden znałem drogę i odpowiadałem za naszą całość. Wzrok nie mógł prawie przebić atmosfery, a chociaż byłem pewien, że kierunek jest dobry, było przecież wiele takich rzeczy, które mogły mnie zmylić. Miałem wprawdzie przy sobie Murzyna, ale nie licząc już wogóle jego umysłowych słabości, jeździł on zawsze przez pustynię z Bloody Foxem, zdawał się na niego, więc nie mógł mi teraz dać żadnych wskazówek. Dawniej były pola kaktusowe, które teraz zniknęły, a tam, gdzie ich nie było, powstały nowe, Na kompas nie patrzyłem. Zmysł lokalny westmana jest pewniejszy od zwodniczej igły magnetycznej.
Musiałem bezwarunkowo znaleść się na miejscu, gdzie między dwiema przestrzeniami kaktusów wiodła wolna droga do pustynnej oazy — lecz nie znalazłem tej drogi. Prawdopodobnie byłbym stamtąd, gdzieśmy stali, zobaczył przez lunetę kępę drzew, wyrosłą dokoła stawu, lecz powietrze było zanadto przepełnione piaskiem. Zwróciłem się jeszcze raz do Boba i po długiem pytaniu dowiedziałem się ostatecznie tego, co już dawno mógł mi powiedzieć.
Oto Bloody Fox chciał się jeszcze bardziej odgraniczyć i zasadził roślinami drogę, której szukałem. Z wielkim trudem i z pomocą wody, jaką rozporządzał, otoczył się tak szerokim pasem kaktusów, że z tej strony nie podobna było dojrzeć jego home’u wolnem okiem. To byłoby oczywiście niemożliwe, gdyby już przedtem nie było pól kaktusowych, ciągnących się milami. Miał tylko wypełnić przerwy, nad czem z Bobem i Sanną pracował przez całe miesiące. Dawniej mogliśmy do niego dojechać od wschodu lub od północy; teraz zatkał te otwory, a natomiast utworzył nowy, na wschodzie. Był on bardzo wązki, a droga wiodła takim zygzakiem, że obcy nie poszedłby nią pewnie. To, że mógł swoją siedzibę otoczyć takim lasem kaktusowym, zawdzięczał tylko wodzie. Zresztą już raz opisałem był takie pola kaktusowe na Llano
Strona:Karol May - Old Surehand 01.djvu/277
Ta strona została skorygowana.
— 251 —