Strona:Karol May - Old Surehand 01.djvu/32

Ta strona została skorygowana.
—  20  —

„Wyszliśmy z tej doliny na drugą. Nie było tu ani jeziora ni bagna, ale także i łosi, gdyż znajdowali się tutaj ludzie, mający ze sobą osła. Nie widzieliśmy ludzi, lecz tem wyraźniej osła, który bez uzdy i siodła używał sobie na trawie w pewnej odległości. Gdzie byli ludzie? Musiałem ich odszukać. Kiedy Ben poszedł powoli do osła, ruszyłem z naszym mułem dalej. Domniemany osioł pasł się dalej, dopóki Ben nie zbliżył się doń na sto kroków. W tem zwietrzył go, podniósł głowę, odwrócił się błyskawicznie i pobiegł w wielkich susach ku mnie, jakby wiedziony sympatyą dla stojącego obok mnie swego krewnego. Ale co to? To dalibóg nie był osioł, lecz dzikie zwierzę. Poznałem to, chociaż byłem greenhorn. Ukląkłem czemprędzej za mułem, złożyłem się, wymierzyłem i pociągnąłem za cyngiel. Nieznana kreatura skoczyła jeszcze raz, drugi i trzeci i padła. Pobiegłem na miejsce, a Ben nadszedł także. Strzał poszedł pod łopatkę, my zaś zgodziliśmy się, że zabiłem „łanię“. Przywiązaliśmy ją do juków na mule i ruszyliśmy dalej, ale nie długo, gdyż dolina już się skończyła. Na prawo i na lewo były niebotyczne ściany, a przed nami dość strome wzgórze w rodzaju przełęczy, za którą musiała być druga dolina. Ponieważ muł nasz dobrze się piął po górach, postanowiliśmy pójść prosto.
„Dostaliśmy się z pewnym wysiłkiem na górę i przekonaliśmy się, że nie popełniliśmy pomyłki, gdyż przed nami opadał znowu teren ku dołowi. Ale stamtąd dochodził szczególny zgiełk, utworzony z ludzkich głosów. Musieliśmy się dowiedzieć, co to było; szukaliśmy więc miejsca, z którego moglibyśmy wyglądnąć. Po obu stronach przełęczy znajdowały się wysokie wprawdzie, ale o tyle dostępne wzniesienia, że łatwo było wyjść na nie. Wygramoliliśmy się z lewej strony, aby rzucić stamtąd okiem na dalszą dolinę. Przybywszy na górę, chciał Needler wychylić się daleko, żeby lepiej widzieć — ponieważ jednak mógł go ktoś zobaczyć z powodu zbyt jasnego ubrania,