Strona:Karol May - Old Surehand 01.djvu/36

Ta strona została skorygowana.
—  24  —

przysporzył mi odrazu dobrego wzroku i pewnej ręki. Od owego dnia latały moje kule tak szczęśliwie, że staremu nigdy na myśl nie przyszło, żeby to była blaga z owym łosiem. Z Szybką Strzałą spotykałem się jeszcze często, a jego ludzie nazywają mnie dziś jeszcze At-pui. Dochował mi wiernie tajemnicy, i dziś poraz pierwszy ją zdradzam. Tak, panowie, przyznaję się wam z całą myśliwską pokorą, że mój pierwszy łoś nie był moim pierwszym, ale też i nie ostatnim. Powiedziałem. Howgh.“
Zamilkł, a drudzy zaczęli robić uwagi o tem, co słyszeli. Każdy westman musiał przebyć nowicyat; nikt się mistrzem nie rodzi. Ja miałem także nauczycieli: najpierw zabawnego, małego Sama Hawkensa, a potem Winnetou, niezrównanego mistrza we wszystkiem, czego dziki Zachód wymaga.
Co do Old Wabble’a, to słyszałem o nim wiele, bardzo wiele, lecz nie widziałem go dotychczas. Wiedziano, że istniał rzeczywiście, a mimo to żył w podaniach. Opowiadano sobie setki jego konceptów i czynów, dowodzących, że był oryginałem, jakich mało. Nie wiedziano, gdzie się znajdował i co robił, a ilekroć wynurzył się nagle tu lub ówdzie, było to zawsze na krótki czas; mimo to opowiadano znowu o jakimś szybkim i śmiałym czynie, lub o jakiejś niesłychanej osobliwości.
W młodości był „królem cowboyów“, a teraz dosiągł lat dziewięćdziesięciu, mimo to miał być rzeźki, jak młodzieniec, i tylko długie, białe, jak śnieg, włosy, powiewające za nim podczas jazdy, jak grzywa, świadczyły o długości niezwykle burzliwego życia.
Podczas opowiadania Parkera zapadł wieczór, a ponieważ dzięki Komanczom nie można było rozniecać ognisk, nie było dalszej rozmowy, i położyliśmy się spać. Kiedy chcieliśmy wyruszyć nazajutrz rano, pokazało się, że obawy Parkera były uzasadnione. Komendant chciał absolutnie zatrzymać jednego z myśliwców, jako skuta, lecz spotkał się z takim zatwardziałym uporem, że uznał wkońcu, iż lepiej się tego wyrzec.