Aby uniknąć wstępu, powiem, że przybyliśmy tu, do kenionu. Widzicie na krawędzi te kaktusy? Dawniej był tam cały las kaktusowy, gdzie zbudowaliśmy sobie chatę dla gospodarstwa, a tu nad wodą był teren pracy.
„Tkhlisz-lipa nie skłamał, i zdobycz była nadspodziewanie obfita, chociaż pracować mogły tylko cztery osoby, bo jeden musiał stać na straży a jeden polować i starać się o mięso. Musiało się to dziać z największą rozwagą, gdyż Awat-kuts, „wielki bawół“, wódz mieszkających tutaj Komanczów, był nietylko krwi chciwym człowiekiem, lecz wirtuozem w tropieniu. Rozumie się samo przez się, że każdy z nas oprócz motyki i łopaty miał zawsze broń przy sobie.
„Byliśmy tu już ze trzy tygodnie, kiedy pewnego dnia Apacz miał stać na straży przy chacie, a jeden z towarzyszy, długi Winters, włóczył się za zwierzyną. My pracowaliśmy raźno na dole, a czerwonoskóry nudził się na górze, siedząc na spiekocie. Zdjął wierzchnie ubranie i nacierał sobie zwyczajem indyańskim ciało tłuszczem niedźwiedzim dla ochrony przed robactwem. Wtem słyszy za sobą szelest; ogląda się i widzi strasznego wodza Komanczów, rozmachującego się do uderzenia kolbą. Zanim zdołał się usunąć, spada mu cios na głowę z taką siłą, że traci przytomność. Że głowy mu nie roztrzaskał, temu winien jedynie rodzaj czapki, ozdobionej ogonami lisimi i skórami z grzechotników.
„Amat-kuts zostawia go na razie w spokoju i wchodzi do chaty, by ją przeszukać. Znalazłszy worki napełnione nuggetami, przywiesza je sobie do pasa. Wróciwszy, zrzuca z siebie stary koc kaliko i zamienia ją na nowy koc santillo, zrzucony przez Apacza. Wpada mu w oko także czapka ogłuszonego, i wkłada ją sobie na czub. Następnie przywołuje gwizdem swego silnokościstego konia, którego zostawił był w kaktusach, lecz widzi, że mustang Apacza, pasący się w pobliżu, wart o wiele więcej. Teraz ma wróg być oskalpowany i to żywcem. Komancz staje, nad nim z rozstawionemi nogami, chwyta go lewą ręką za włosy, ażeby mu pod-
Strona:Karol May - Old Surehand 01.djvu/39
Ta strona została skorygowana.
— 27 —