Strona:Karol May - Old Surehand 01.djvu/41

Ta strona została skorygowana.
—  29  —

pędził na nieznanym nam koniu jeździec, któremu zwisała z głowy skrwawiona czupryna i który z powodu ściany wysilał się napróżno, ażeby ściganemu zarzucić lasso na głowę. Słyszeliśmy ustawicznie głos Apacza: „Hatatitla aguan, hatatitla aguan“, zastrzelcie go, zastrzelcie go. Zwracało się to do nas, więc porwałem strzelbę. W tej chwili pierwszy jeździec dosięgnął dna parowu, tam za wodą i pędził dalej. Zaraz po nim nadjechał drugi, a mogąc teraz swobodniej władać lassem, zamachnął się do rzutu. Wypaliłem, on krzyknął i spadł w tył z konia, który pognał dalej bez jeźdźca. W kilka sekund byliśmy przy nim. Wyobraźcie sobie nasze przerażenie, gdy poznaliśmy czerwonego przyjaciela! Moja kula trafiła aż nadto dobrze. Wskazał przed siebie i rzekł słabnącym głosem: „Darteh liczane Awat-kuts, ten pies to Wielki Bawół!“ W chwilę potem już nie żył.“
Opowiadający umilkł i wpatrzył się ponuro we wskazane miejsce. Uszanowaliśmy to milczenie i nie mówiliśmy także. Dopiero po dłuższej chwili dodał:
— Tak odpłacono mu kulą za darowane nam złoto. Nazwaliśmy ten parów Mistake-Canon i nazwa ta pozostała do dzisiaj. Tą historyę opowiadano często w mojej obecności, ale nigdy nie przyszło mi na myśl powiedzieć, że to ja sam jestem nieszczęśliwym jej bohaterem. Próbowałem sam załatwić się z tem po cichu. Dziś jednak, kiedy znajdujemy się na tem samem miejscu, niechaj ciężar spadnie mi z serca, a wy powiedzcie, czy można mnie nazwać mordercą.
Nie, nie! — zawołano dokoła. Jesteś całkowicie niewinny. Ale co się stało z Komanczem. Czy umknął?
— Nie. Znaleźliśmy go opodal w zwaliskach skalnych, gdzie koń mu się potknął i zrzucił go na ziemię. Łatwo pojąć, że zamiast jednego były dwa trupy. Takie już prawo dzikiego Zachodu; nie mówmy o tem.
— A złoto? A nuggety? Chcemy oczywiście wiedzieć, jakie to skarby zabraliście z kenionu.