Strona:Karol May - Old Surehand 01.djvu/44

Ta strona została skorygowana.
—  32  —

— W tym wypadku nie, ale wypadek można osądzić inaczej.
— Chciałbym też wiedzieć, jak!
— Wywołał on ogromne poruszenie i omawiano go wszędzie, ustnie i po gazetach. W kołach prawniczych wyrażono zapatrywanie, że należy bezwarunkowo podtrzymać oskarżenie o morderstwo i skazać starego, lecz polecić go potem łasce monarszej. Publiczność odmawiała z początku oskarżonemu wszelkiego usprawiedliwienia, nauczyła się jednak niebawem, po poznaniu pobudek działania, myśleć inaczej. Tak; on czyn ten popełnił z namysłem, lecz co skłoniło go do tego? Oto syn zawołał z dołu, że dostał zawrotu głowy i że wszystko zaczyna się z nim kręcić. „Zamknij oczy i trzymaj się, dopóki nie przejdzie; ja czekam“, rzekł ojciec, który myślał, że to krótki przejściowy atak. „Ja nie mogę nic trzymać, ja nic nie czuję“, krzyknął syn, puszczając chorągiew i chwytając ojca za nogę. Stary poznał teraz z przerażeniem, że tu nie było na co czekać, że nic nie miało przeminąć. Był to jeden z owych ataków, które ofiarę całkiem pozbawiają siły, gdzie żadna pomoc na nic się nie przyda, a pomagający sam naraża się na pewną zgubę. W krótkiej chwili przedstawił sobie położenie. Z ciężką chorągwią w lewej ręce, trzymał się prawą drabiny, a u nogi wisiał mu syn. Poczuł olbrzymi ciężar, ciągnący go z drabiny w przepaść; zrozumiał, że tego długo nie wytrzyma i że potem będzie musiał runąć. Gdyby się znajdował pod synem, byłby go mógł podeprzeć i jakoś ocalić, ale tak był bezwarunkowo zgubiony. Czy ten nieszczęsny zawrót miał kosztować życie dwu ludzi zamiast jednego? Czy biedna rodzina, zamiast jednego żywiciela miała dwu stracić? Czy nie byłoby to samobójstwem dać się porwać w dół, skoro choć sam mógł się utrzymać? Wtem krzyknął syn: „Boże, ja już nie czuję drabiny i spadam!“ Wisiał już tylko na nodze ojca, który zrozumiał, że okropność nie da się obejść i stać się musi. Silnem kopnięciem odepchnął syna od