Strona:Karol May - Old Surehand 01.djvu/57

Ta strona została skorygowana.
—  43  —

wystrzelić trzy razy na próbę i chybił o dwadzieścia kroków.
— Hm, znam to, widziałem takich badaczy, którzy przybyli na sawannę, by robić książki o mowie i pochodzeniu tego lub owego plemienia. Bywałem ich przewodnikiem i chorowałem ze złości. Żaden z nich nie umiał dobrze wziąć w rękę noża ani strzelby. Uczoność psuje ludzi; th’ is clear. A teraz ważne dla was pytanie. Czy chcielibyście mieć kilka tuzinów skalpów indyańskich?
— Czemu nie? Z jakiego szczepu?
— Komanczów.
— I owszem, mr. Cutterze. Czy to łatwe?
— Niezbyt. Można przytem zaryzykować własną skórę. Czy się boicie?
— To nie, lecz zwykłem grać dopiero wtenczas, kiedy znam karty. Uważam za słuszne, żebyście nam powiedzieli, o co chodzi.
— Czy słyszeliście nazwisko Old Surehand?[1]
Na dźwięk tego nazwiska zawładnęło wszystkimi uczucie niespodzianki, a Parker zapytał prędko:
— Old Surehand? O niego idzie?
— Yes. A więc go znacie?
— Oczywiście, wszyscy, chociaż nie widzieliśmy go. To najlepszy strzelec na całym dzikim Zachodzie.

— To byłoby może za wiele powiedziane. Kula jego wprawdzie nigdy nie chybia, ale Winnetou i Old Shatterhand strzelają co najmniej tak samo pewnie. Poznałem Old Surehanda niedawno i nabrałem dla niego respektu. Rozstaliśmy się, gdyż ja musiałem się udać w okolicę fortu Santon, on zaś dążył nad Rio Pecos, ażeby odszukać tam Winnetou i poznać się z nim i z Old Shatterhandem. Wkrótce po rozłączeniu się naszem dowiedziałem się, że Komancze wykopali wojenne topory. On nie wiedział o tem, a że droga

  1. Wymawia się Old Szurhend, a znaczy: pewna ręka.