Strona:Karol May - Old Surehand 01.djvu/93

Ta strona została skorygowana.
—  75  —

i zmarszczki, nic więcej. Ale czy sądzicie, że to przeszkadza w dobrem pływaniu?
— Tak przynajmniej sądzą zazwyczaj.
— Oho! Kto wypowiada to twierdzenie, ten się nie rozumie na rzeczy. Tłusty jest szeroki i gruby, i musi go to kosztować wiele pracy, gdy się przez wodę przepycha, ja zaś jestem wązki i długi i mknę przez wodę, jak wystrzelony pocisk. To zupełnie tak, jak z grotem u strzały. Jeśli jest długi i cienki, to wbije się prędzej i głębiej w mięso, aniżeli, gdyby był krótki i gruby. Th’ is clear.
Dla mnie ta sprawa nie była tak clear, jak dla niego — mogłem jednak przypuścić, że pływał dobrze, choć może nie tak, jak ryba. Zresztą miałem niebawem poznać się dokładnie z jego sprawnością. Na razie uwierzyłem mu jednak, chociaż cowboy zwykł się więcej poruszać na lądzie aniżeli w wodzie.
— Czy na Błękitnej Wodzie są wyspy? — pytał dalej po chwili.
— Tylko jedna, położona niedaleko północnego brzegu.
— Jeśli dalej będzie tak ciemno, a czerwoni nie rozniecą ognisk, trudno będzie ich znaleźć.
— Gwiazdy zaczną wkrótce świecić jaśniej, i pewien jestem, że Komancze rozniecili ogniska. Nie mają powodu przypuszczać, że nieprzyjaciele w pobliżu; czują się bezpieczni, więc nie będą siedzieli w ciemności.
— W jaki sposób ich podejdziemy?
— Nad jeziorem, naprzeciwko wspomnianej wyspy, znajduje się miejsce, nadające się na obóz, jak żadne inne. Ja sam spędziłem tam dwa razy po kilka nocy i spodziewam się, że Indyanie także się tam znajdują. Zarośla są gęste, a z nich wznoszą się wysokie drzewa.
— To nie dobrze, bo trudno będzie się przedostać. Czy nie tak, mr. Shatterhandzie?
— Niestety, tak jest, ale mimo to musimy się przedostać. W dodatku zajdzie tu jeszcze jedna okoliczność,