Strona:Karol May - Old Surehand 02.djvu/134

Ta strona została skorygowana.
—  378  —

Nale Masiuw był długim, wysmukłym ale silnokościstym i ścięgnistym mężczyzną. Kości policzkowe wystawały mu daleko z twarzy, a orli nos, wązkie zaciśnięte wargi, w połączeniu z małemi bezrzęsnemi oczyma kazały się domyślać człowieka z silną wolą, energią, fałszem i przewrotnością. Przypatrzył mi się od stóp do głowy, rozpiął bluzę myśliwską i rzekł:
— Niech się Old Shatterhand popatrzy!
— Dlaczego?
— Ażeby się przekonać, że nie mam broni.
Wobec tego nabrałem właśnie przekonania, że wbił w ziemię albo położył za sobą nóż lub coś podobnego.
— Dlaczego Nale Masiuw wypowiedział te słowa? — odrzekłem. — One zbyteczne.
— Nie. Zobacz, że jestem uczciwy.
— Nale Masiuw jest wodzem Komanczów, zaś Old Shatterhand jest nietylko białym myśliwcem, lecz został zamianowany wodzem Meskalerów. Słowa wodzów muszą tyle znaczyć, co przysięgi. Przykłem nie brać ze sobą broni i nie mam powodu pokazywać ani dowodzić tego.
Powiedziawszy to, podgiąłem prawą nogę pod lewą, ażeby módz zerwać się szybko. Nie zważał na to, ale wyczuł ukłucie, zadane mu w moich słowach i odrzekł:
— Old Shatterhand przemawia bardzo dumnie. Przyjdzie czas, kiedy będzie mówił pokornie.
— Kiedy to będzię?
— Kiedy weźmiemy go do niewoli.
— W takim razie Nale Masiuw zaczeka, dopóki nie umrze. Ty będziesz moim jeńcem, a nie ja twoim.
— Uff! Jak może się Nale Masiuw dostać do niewoli?
— Ty w niej już jesteś!
— Teraz?
— Tak.
— Old Shatterhand wygłasza rzeczy, których nie może udowodnić.