— Jeśli ich zamkniecie w ten sposób, to będą musieli się poddać, ale wy nie zdołacie ich tak trzymać w zamknięciu.
— Rzeczywiście?
— Będziecie musieli opuścić zasadzkę.
— Czemu?
— Czyż zapomniałeś, że nadejdzie Nale Masiuw? Zapomniałeś już o nim?
— O, nie zapomniałem bynajmniej.
— W takim razie wiesz, że dąży za wami. Mając jego za sobą, a Wupę Umugi przed sobą, wpadniecie w taką samą pułapkę, w jaką chcecie zwabić Wupę Umugi. Old Shatterhand przyzna mi słuszność?
Twarz jego nabrała pewniejszego wyrazu, lecz ja odrzekłem:
— Nie mogę ci niestety zrobić tej przyjemności. Tymczasem nastąpiło coś, o czem nie dowiedziałeś się jeszcze. A nawet, gdyby położenie było takie, jak sobie myślisz, przeliczyłbyś się, bo za nami nie przybyłby Nale Masiuw.
— I owszem!
— Nie. Przed nim idzie konnica białych, a o niej zapomniałeś.
— Uff! — zabrzmiał wyraz rozczarowania.
— Widzisz teraz, że wszystkie twoje myśli są fałszywe, zaś Old Shatterhand myśli całkiem słusznie. Nawet gdyby nic już nie zaszło, moglibyśmy Wupę Umugi trzymać w zamknięciu, zupełnie spokojni o Nale Masiuwa. On nie mógłby nam w niczem przeszkodzić, bo dragoni wzięliby go na siebie.
— Uff, Uff!
— Ale do tego już wcale nie dojdzie. Mój młody brat przerwał mi przedtem, kiedy mówiłem o Stu Drzewach. Leżeliśmy ukryci całkiem blizko i widzieliśmy, jak nadszedł Wupa Umugi. Nie miał pojęcia o naszej obecności i środki ostrożności uważał za zbyteczne. Dlatego też udało się mnie i Old Surehandowi podejść pod jego obóz i znowu go podsłuchać.
Strona:Karol May - Old Surehand 02.djvu/159
Ta strona została skorygowana.
— 403 —