Strona:Karol May - Old Surehand 02.djvu/182

Ta strona została skorygowana.
—  426  —

towarzyszy, poznaliśmy po ich ruchach, jakie wrażenie wywarła na nich wiadomość. Wszyscy pozsiadali z koni, na których dotąd siedzieli. Po chwili podszedł jeden z nich ku nam; nie był to Wupa Umugi, lecz ten sam człowiek, z którym mówiliśmy przedtem. Przyszedłszy do nas, powiedział:
— Wódz Komanczów słyszał nasze słowa, ale nie chce im uwierzyć. Chciałby je usłyszeć z ust waszych.
— Dobrze — czemu go niema?
— Tu jest Old Shatterhand i tu jest Winnetou, wódz Apaczów, więc Wupa Umugi nie chce sam przybyć tutaj.
— Dobrze, dwu na dwu. Niechaj kogoś weźmie ze sobą.
— Będzie z nim Apanaczka, drugi wódz Nainich.
— Nie mamy nic przeciw temu.
— Old Shatterhand i Winnetou mają broń przy sobie, więc Wupa Umugi i Apanaczka mogą także przyjść z bronią?
— Na to zgadzamy się także.
— I nic im nie grozi?
— Nic.
— A potem będą mogli wolno powrócić, gdy rozmówią się z wami?
— Tak.
— Uwierzymy temu, jeśli Winnetou i Old Shatterhand przyrzekną to pod słowem.
— Przyrzekam. Howgh! — odrzekł Winnetou.
— Ja już raz powiedziałem, więc nie potrzebuję powtarzać — oświadczyłem. — Co Old Shatterhand powie, to jest jako przysięga. Zresztą muszą Wupa Umugi i Apanaczka być bardzo tchórzliwymi wojownikami.
— Są najodważniejsi i najwaleczniejsi z całego szczepu. Dlaczego Old Shatterhand obraża ich, uważając ich za tchórzów?
— Ponieważ pytasz, czy wolni powrócą.