— Czy bronił się?
— Nie.
— Uff! On musiał walczyć, bo to nie tchórz!
— Ale podstępny. Kazałem go wezwać na naradę, na którą mieliśmy przybyć bez broni. Przyszedł z ukrytym nożem. Podczas rozmowy wydobył go, by mnie przebić, lecz powaliłem go pięścią i zabrałem do niewoli. Zrozumiał, że był zgubiony. Nadto odebrałem mu worek z gusłami i zagroziłem mu, że go spalę, że zabiorę mu kosmyk skalpowy a jego samego powieszę. Wtedy zaczął prosić o łaskę, a ja mu jej użyczyłem; wojowników jego wzięto do niewoli i związano.
— Gdzie on teraz?
— Biali jeźdźcy ruszyli z nim za Rio Pecos, gdzie też puszczą go wolno, gdyż darowałem życie jemu i jego wojownikom. Lecz muszą oddać broń i konie.
— Uff, uff!... To dlatego, że zabrałeś mu gusła, bo inaczej nie byłby się poddał!
— Ty poddasz się tak samo, jak on!
— Nie!
— Bo także zabiorę ci gusła.
— Nie możesz mi ich zabrać.
— Dlaczego?
— Bo ich nie mam przy sobie. Wupa Umugi ma nie jeden worek z gusłami, ale kilka — lecz jest na tyle rozumnym, że nie bierze ich ze sobą do walki, gdzie mógłby je łatwo utracić. Nie dostaniesz ich!
— Powiedziałem, że ci je zabiorę, a co powie Old Shatterhand, to zawsze prawda. Sam się przekonasz. A teraz dalej. Mieliśmy już tylko z tobą do czynienia; napełniliśmy wory wodą i ruszyliśmy za tobą. Masz się za rozumnego, a mimo to byłeś tak głupi, że przyszedłeś aż tu za Winnetou, nie zauważywszy, iż nie masz przed sobą Sziba Bigha. Teraz siedzicie otoczeni z trzech stron kaktusami a z czwartej przez Apaczów. Czy wobec tego chcesz walczyć?
— Tak.
— To spróbuj. Wiem jednak, że tego nie zrobisz.
Strona:Karol May - Old Surehand 02.djvu/191
Ta strona została skorygowana.
— 433 —