— Tak, wy macie przecież sławę dzięki sile muszkułów, ale widzicie go? Każdy członek w nim, jak sprężyna; musi być nadzwyczaj zręczny.
— Być może. Mimo to sądzę, że mogę się z nim mierzyć. Nie napróżno uczyło się dobrze gimnastyki i szermierki, ćwiczyło się całemi latami, a potem uganiało wśród tysiąca niebezpieczeństw po „bloody grounds“. Szczerze mówiąc, sądzę, że mam nad nim przewagę tak, że postanawiam go sobie oszczędzać.
— Co do tego, to sami musicie wiedzieć najlepiej, jak stoicie. Wyznaję otwarcie, że żałowałbym go, gdyby poległ.
— A mnie nie? — rzekł z uśmiechem.
— To pytanie oczywiście zbyteczne. A może mam wam osobno oświadczyć moją miłość i powiedzieć w długiej natchnionej mowie, że bez was żyć nie mogę?
— Nie, to niepotrzebne, sir. Miłuję was serdecznie, bardzo serdecznie i wiem, że wy mi także jesteście przychylni. Gdyby mi się w tym pojedynku nie poszczęściło, to proszę was, żebyście nie zapomnieli o mnie zbyt rychło, mr. Shatterhandzie. Czy dacie mi na to rękę?
— Macie ją, choć nie potrzeba tego, mr. Surehandzie.
— A następnie mam jeszcze jedną prośbę.
— Powiedzcie. Jeśli będę mógł, to ją wam spełnię.
— Gdybym poległ, to udajcie się do Jefferson-City nad Missouri. Znacie to miasto?
— Tak.
— Tam znajdziecie przy Fire street dom bankowy Wallace et Comp. — powiecie mr. Wallace’owi swoje nazwisko, w jaki sposób skończyłem tu moją drogę żywota i poprosicie go o wyjaśnienie, co mnie tak ciągle pędziło na dziki Zachód.
— Czy mi to powie?
— Tak, jeśli już żyć nie będę, a wy zapewnicie
Strona:Karol May - Old Surehand 02.djvu/213
Ta strona została skorygowana.
— 453 —