nastąpi on między ludźmi, którzy, gdyby ich śmierć nie rozdzieliła, byliby się nawzajem poważali i kochali.
— Old Surehand jest sławną bladą twarzą — odrzekł Apanaczka. — Dusza moja odczuwa pociąg do niego, a gdyby poległ, imię jego mieszkać będzie zawsze w mojem sercu.
— Mam nadzieję. A teraz jeszcie jedno. Gdyby któremuś z nas wypadł nóż podczas walki, czy należy mu go podać?
— Nie. To będzie jego wina, że go dobrze nie trzymał; potem będzie się mógł bronić tylko ręką. Howgh!
Ręce ich spoczywały jeszcze. Kiedy teraz oko w oko zatopili w sobie wzrok, przyszło mi nagle na myśl, dlaczego rysy Komancza wydały mi się podczas narady takie znane. Były one, jeśli nie uderzająco, to przecież tak podobne do rysów Old Surehanda, że zdziwiłem się, iż nie poznałem tego od razu. Szczególny przypadek — albowiem nie mogło to być nic innego tylko przypadek.
Wtem wydobył Winnetou z kieszeni rzemień i rzekł:
— Niech moi bracia podadzą mi lewe ręce, żebym je związał!
Owinął poczwórnie rzemieniem oba przeguby, ażeby złączyć je mocno, lecz tak, żeby została pewna swoboda ruchów. Potem odstąpiliśmy, ażeby mieli dość wolnego miejsca do walki. Siedmset oczu zwróciło się na nich z najwyższem zaciekawieniem — obaj jednak patrzyli na mnie, oczekując znaku walki.
— Teraz... go on! — powiedziałem.
Ich spojrzenia odwróciły się natychmiast ode mnie i zwróciły się wzajem na siebie. Gdybym ja był stał naprzeciw Apanaczki, byłbym na pewno spokojny i nie utraciłbym zimnej krwi — teraz jednak biło mi serce tak mocno, że zdawało mi się, iż słyszę jego uderzenia. Polubiłem bardzo Old Surehanda, a los Apanaczki nie był mi także obojętny. Kto z nich miał być zwycięzcą, a kto uledz?
Strona:Karol May - Old Surehand 02.djvu/215
Ta strona została skorygowana.
— 455 —