Strona:Karol May - Old Surehand 02.djvu/224

Ta strona została skorygowana.
—  464  —

— A co powiedziały?
— Powiedziały, że zwyciężymy.
— A więc skłamały.
— Gusła nigdy nie kłamią, gdyż przez nie mówi Wielki Manitou. Ale chociażby zapowiedziały największe szczęście, jeśli wojownicy tak, jak teraz, popełniają błąd za błędem, musi się to szczęście zamienić w nieszczęście.
— Czy mój brat jest rodowitym Nainim?
— Tak.
— Słyszałem, że jest ojcem młodego wodza Apanaczki.
— Apanaczka jest moim synem.
— Czy masz jeszcze innych synów?
— Nie.
— A córki?
— Nie.
— Czy towarzyszka twojego wigwamu jeszcze żyje?
— Żyje.
— Czy mogę wiedzieć, jak się nazywa?
Stropił się, zawahał przez chwilę i odrzekł:
— Old Shatterhand jest wielkim wodzem. Czy wodzowie zwykli się troszczyć skwawami drugich?
— Czemu nie?
— Blade twarze mogą sobie myśleć inaczej, ale czerwonemu wojownikowi, a tem mniej wodzowi, nie przystoi pamiętać o cudzych kobietach!
Nie dałem się tą naganą zbić z tropu i pytałem w dalszym ciągu.
— Ja właśnie nie jestem czerwonym, lecz białym wojownikiem i paliłem z Apanaczką fajkę braterstwa. Wiesz o tem?
— Widziałem to — rzekł z gniewem. — Apanaczka mógł coś lepszego uczynić.
— Czy nie godzisz się z tem?
— Nie.
— On myśli o tem inaczej, niż ty, a ponieważ został moim bratem, współczuję oczywiście ze wszyst-