Strona:Karol May - Old Surehand 02.djvu/242

Ta strona została skorygowana.
—  482  —

— To, że je wymienił, jest tylko prostym przypadkiem; jestem tego pewien.
— Ja nie. Zamiar można było wyczuć całkiem wyraźnie.
— Jaki zamiar mógłby kierować tym, nie znającym mnie wcale człowiekiem?
— On was zna, sir; zna całkiem pewnie!
Wtem nadszedł także Apanaczka. Rozglądnął się ostrożnie dokoła a widząc nas samych, zapytał:
— Czy moi bracia mówili o człowieku, którego wymienił ten generał?
— Tak — odpowiedziałem.
— Ja widziałem człowieka, mającego dwie agatan[1].
— Ah! Gdzie?
— W Kaam Kulano.
— Kiedy?
— Przed wielu laty, kiedy byłem jeszcze małym chłopcem.
— To bardzo, bardzo dawno już temu — rzekłem rozczarowany.
— Nazywano go Etters.
— Rzeczywiście? Pamiętasz to jeszcze?
— Zapamiętałem to sobie, ponieważ go nienawidziłem.
— Za co?
— Śmiał się z matki, którą kochałem.
— Czego chciał u was?
— Tego nie wiem. Mieszkał w namiocie guślarza, a ile razy tam był, miała matka moja w sobie złego ducha, który trząsł wszystkimi jej członkami.
W ten sposób chciał pewnie określić kurcze.
— Czy możesz sobie przypomnieć, jak wówczas wyglądała twoja matka?
— Była młoda i piękna.

— Czy barwa jej skóry była wtedy jaśniejsza aniżeli teraz?

  1. Szpary w zębach w języku Komanczów.