do izby i powiesi tam na ścianie, ażeby ich znów nie splamiły takie ręce.
Z tem odwrócił się i poszedł do swego konia. Zobaczyłem jeszcze, że generał zamienił z Old Wabblem nie całkiem zrozumiałe dla mnie spojrzenie i zaniosłem strzelby do domku, gdzie zawisły bezpiecznie, bo tam nikt niepowołany nie wchodził. Tak przynajmniej sądziłem ja i Winnetou.
Udałem się potem do niego, by mu powiedzieć, co ułożyłem z Old Surehandem. Zgodził się z tem zupełnie i powiedział:
— Mój brat czyni bardzo dobrze. Czy ten generał powiedział prawdę, czy nie — dobrze będzie, że pojedziesz z Old Surehandem. Cieszę się także, iż Apanaczka chce wam towarzyszyć. On wam nie będzie ciężarem, lecz pomocą. Mnie zastaniecie potem w mieszkaniach Meskalerów, dokąd zabiorę także konia, na którym dotychczas jeździł Old Surehand. Tam go sobie odbierze.
Następnie widzieliśmy, że generał napełnił wodą wory, przyczem dopomagał mu Old Wabble. Wynieśli je natychmiast do Szikasawów. Nie troszczyliśmy się o to, lecz uważaliśmy za pewne, że generał zamierzał jutro wcześnie wyruszyć, co było nam tylko na rękę.
Przygotowawszy nam łoża, poszedł Bob do izby, gdzie spał ze Sanną. Położyliśmy się. Bloody Fox spał zwykle w domku, ale z powodu zaduchu wolał dzisiaj przespać się na wolnem powietrzu. Ogniska, nie podsycane, pogasły wkrótce — i zasnęliśmy.
Rano byłem pierwszy na nogach i pobudziłem towarzyszy. Nie uderzył nas brak generała z Old Wabblem; poszedłem z Winnetou zobaczyć jeńców. Zastaliśmy wszystko w porządku, co się odnosiło do Komanczów i do Apaczów, ale Szikasawów nie było. Enczarko, który tutaj dowodził, spytany o nich, odpowiedział:
— Czy moi bracia nie wiedzą, że odjechali?
— Nie.
Strona:Karol May - Old Surehand 02.djvu/247
Ta strona została skorygowana.
— 487 —