Strona:Karol May - Old Surehand 02.djvu/263

Ta strona została skorygowana.
—  503  —

którego przepływał. Dom był zbudowany z kamienia — bo kamień był tu, pomimo blizkości piaszczystej pustyni — i składał się tylko z parteru. Przed drzwiami stało w cieniu drzew kilka stołów i ławek. Za domem znajdowała się zagroda na bydło, stajnia i szopa gospodarcza. Kiedy okrążyliśmy róg domu, ujrzeliśmy przed drzwiami Murzyna. Na nasz widok stropił się na chwilę, potem podskoczył z radości i ryknął głośno przez drzwi do wnętrza domu:
— Massa Helmers wyjść, zaraz, szybko, zaraz! Massa Winnetou i massa Shatterhand przyjść!
Potem przybiegł do nas w dalekich podskokach, pochwycił mnie za rękę i za nogę i omal nie ściągnął mnie z konia.
— Tylko zwolna, zwolna, poczciwy Herkulesie! — powiedziałem. — Słyszę, że mr. Helmers jest w domu.
— Massa być i missus także — odparł. — O, tam biegną już oboje.
Tak, we drzwiach ukazała się wysoka, silna postać Helmersa, a za nim jego żona z promieniejącemi oczyma. Oboje kochali się nadzwyczajnie, a on nie nazywał jej inaczej, tylko „moja kochana Basieńko!“
Zapanowała wielka radość z powodu naszego przybycia. Uściskom dłoni nie było końca, a okrzyki brzmiały daleko poza obejście, gdyż wszyscy jego mieszkańcy przybyli, by nas powitać. To też musiałem zwrócić ich uwagę:
— Nie tak głośno, gents! Nasza obecność musi na razie pozostać w tajemnicy.
— W tajemnicy? Dlaczego? — spytał Helmers.
— Ponieważ chcemy złowić kilku opryszków, którzy nie powinni wiedzieć, że tu jesteśmy. Spodziewam się, że pomożecie nam, mr. Helmersie.
— To się rozumie. Tu, nad dzikiem Llanem, mam przedewszystkiem obowiązek trzymać taką hołotę zdala od mego domu. Kto to jest, mr. Shatterhandzie?
— Powiem wam w domu. Musimy wejść do izby, ażeby nas nie widziano. Niech Herkules zaprowadzi