Strona:Karol May - Old Surehand 02.djvu/270

Ta strona została skorygowana.
—  510  —

wykonania wyroku. Nie każdemu w smak widok bicia obrazu i podobieństwa boskiego. Niestety, są jednak ludzie, którym nie pomaga nawet ten rodzaj kary, i gdybym teraz był wiedział to, o czem dowiedziałem się później, to i sto batów byłoby za mało dla tego bezbożnego i niesumiennego łajdaka. Usłyszeliśmy, że Old Wabble opierał się z początku, ale wobec grożącego mu rewolweru zaczął bić, co miał siły. Potem zamknięto wszystkich razem tak bezpiecznie, że nam umknąć nie mogli.
Kiedy nazajutrz wydobyto ich z zamknięcia, mieli Old Wabble i generał twarze pokrwawione. Mimo więzów starli się więc ze sobą. Douglasa opanowała nieopisana wściekłość z tego powodu, że starzec dał się zmusić do wyliczenia mu pięćdziesięciu batów. Gdy rozwiązaliśmy go teraz, chciał się znowu rzucić na niego, a kiedy udało nam się go wstrzymać, krzyknął doń:
— Miej się przede mną na baczności, psie jeden! Jeśli cię spotkam, zapłacisz mi życiem za te razy. Przysięgam ci to na wszystkie świętości, jakie tylko są!
Było to powiedziane bardzo poważnie. Old Wabble zrozumiał to i poprosił Helmersa, żeby go wypuścił przed generałem. Nie miał odwagi zwrócić się z tą prośbą do mnie, ani do Winnetou, bo trzymaliśmy się zdala od niego. Spełniono mu tę prośbę. Murzyn Herkules, wyprowadził go, i dopiero po upływie godziny zabrano Douglasa i jego towarzyszy i przeprawiono przez granicę. Zbyteczne mówić, w jaki sposób pożegnał się z nami. Rozpływał się formalnie w groźbach i przekleństwach, a gniew jego wzmogło do najwyższego stopnia to, że zabraliśmy im wszystkim broń i amunicyę i daliśmy ją Szikasawom, jako wynagrodzenie. Co do mnie i Winnetou, to byliśmy zadowoleni z wyniku naszej drogi. Odzyskaliśmy strzelby i to w tym samym, nienaruszonym stanie, w jakim znajdowały się przedtem.
Kiedy przed południem siedzieliśmy przed domem,