Strona:Karol May - Old Surehand 02.djvu/29

Ta strona została skorygowana.
—  275  —

tak pytania i słowa, że wybada nawet bardzo chytrego człowieka. Sziba Bigh wie o tem także i będzie milczał.
— Będzie mówił, sądząc, że przybywam do niego nie jako wróg, lecz przypadkiem. Oto nie pojadę za nimi, lecz odłączę się od was, zatoczę łuk, tak, że dostanę się do doliny nie z tej, lecz z przeciwnej strony, a to wprowadzi go na domysł, że przybywam z oazy od Bloody Foxa. Będzie więc sądził, że nie widziałem jego śladów i że nie mam pojęcia o jego zamiarach. Wyda mu się, że łatwo weźmie mnie do niewoli i będzie mnie uważał za nieszkodliwego. To nie otworzy mu wprawdzie ust, lecz zmniejszy uwagę jego na słowa, zapomocą których zechcę z niego wydobyć to, czego mi będzie potrzeba. Czy mój czerwony brat to przyznaje?
— Tak, lecz dlaczego chcesz narażać się na niebezpieczeństwo, ażeby dowiedzieć się o czemś dzisiaj, co jutro zbadasz bez niebezpieczeństwa?
— Ponieważ przypuszczam, że mi to dzisiaj przyda się bardziej, aniżeli jutro. A niebezpieczeństwo? Winetou wie, że nie narażam się nigdy, zanim go dokładnie nie obliczę.
— Howgh! Lecz pomyślałeś sobie o tem, że Komancze uważać będą ciebie za zakładnika, skoro tylko nas zobaczą?
— I to rozważyłem, ale znam tarczę, którą zasłonię się przeciwko wszelkim strzałom i pchnięciom.
— Jaką to tarczą?
— Sziba Bigh.
— Uff, uff! Poznaję, że zbytecznie ostrzegałem mojego brata. Niechaj śmiało wykona to, co sobie przedsięwziął.
— W takim razie należy jeszcze powiedzieć, jak sobie życzę zobaczyć was nadchodzących. Piaskowa dolina ciągnie się z zachodu na wschód. Utworzycie cztery oddziały, które się od ciebie rozłączą, skoro tylko zobaczycie, że Komancze znikną w wejściu do doliny. Z jedną czwartą częścią twoich wojowników zakreślisz cwałem łuk aż do wschodniego wylotu doliny — Old