Strona:Karol May - Old Surehand 02.djvu/43

Ta strona została skorygowana.
—  289  —

przytłumionym, jak gdyby starał się stłumić szlochanie.
— A co się stało z tego ziarna? Nie miało rosy, ni słońca i uschło nędznie.
— Aga, aga — nie, nie! — wymówił nareszcie pierwsze słowo, poczem jednak sumienie, czy też wstyd odwrócił mu twarz ode mnie.
— Uweh, uweh — tak, tak! — potwierdziłem. — Tak jest, jak mówię. Co się zrobiło z mego przyjaciela i brata? Niewdzięczny przeciwnik i wróg, który mnie wyszydza i godzi na moje życie. To smutne, to bardzo smutne u młodego wojownika, który zna tylko twarde prawa preryowe — lecz o wiele, o wiele smutniejsze u młodzieńca, który miał chrześcijanina nauczycielem, a on zapoznał go z wielkim, dobrym Manitou. Kiedy przedtem lżyłeś i wyszydzałeś Old Schatterhanda, nie mogłeś mnie obrazić, ale serce mnie bardzo bolało, że zapomniałeś moich nauk i stałeś się jednym z tych, którym ręki podać nie mogę. Kto temu winien?
— Nale Masiuw i inni wodzowie — odpowiedział, zwracając się znowu do mnie. — Opowiedziałem im to wszystko, co mnie mówiłeś, a oni wyśmiali się ze mnie, szydzili i powiedzieli, że Old Shatterhand stracił rozum i został priest[1].
— Mój młody bracie, chciałbym być priest i mógłbym nim być dla ciebie. Wstydziłeś się zatem Old Shatterhanda?
— Uweh, uweh! — potwierdził.
— W takim razie powinienbym się teraz ciebie wstydzić, ale nie czynię tego, tylko ubolewam. Waszych wodzów i guślarzy, postępujących zgodnie z wolą wielkiego Manitou, można poznać i rozróżnić po czynach. Co bylibyście ze mną uczynili, gdybym był wpadł w wasze ręce?
— Przywiązalibyśmy cię do pala męczeńskiego.

— A przecież ja wam nie zrobiłem nic złego,

  1. Kapłan; znaczenie poboczne: klecha.