Strona:Karol May - Old Surehand 02.djvu/45

Ta strona została skorygowana.
—  291  —

przed tobą w twoich oczach, jako zwyciężony, ale właściwie zwycięzca, oburzyło się serce twoje na ciebie samego i powiedziałeś mi rzeczy, o których powinien byłeś milczeć. Czy zrozumiałeś?
— Nie całkiem, lecz namyślę się nad tem. Co się ze mną stanie, gdy tamci wodzowie dowiedzą się, że wszystko zdradziłem?
— Ty mi nic nie zdradziłeś, gdyż wiedziałem o tem już przedtem. Leżałem blizko ogniska narady, kiedy Wupa Umugi omawiał napad na Bloody Foxa, i byłem przy tem, kiedy przybyli dwaj posłańcy Nale Masiuwa i powierzyli swoje doniesienie strażnikom nad rzeką. Podsłuchałem także wywiadowców, których Wupa Umugi posłał do Małego Lasu. Winnetou zaś wiedział już dawno, że macie napaść na Bloody Foxa, i pojechał czemprędzej na Llano, ażeby mu przyjść z pomocą.
— Uff, uff! Winnetou! Dlatego widzę go tutaj z tylu wojownikami Apaczów.
— Ażebyś nie robił sobie wyrzutów, powiem ci nawet, że wiemy, iż macie białych żołnierzy zwabić na Llano i zaprowadzić na śmierć zapomocą fałszywie powtykanych pali. Ty miałeś paliki powsadzać, potem nadejdzie Wupa Umugi, za nim żołnierze, a wkońcu ma się zjawić Nale Masiuw, który do swoich wigwamów posłał po stu wojowników.
— Uff, uff! Albo jesteście o wiele mądrzejsi od nas, albo Manitou woli was i dopomaga wam przeciwko nam!
— Manitou miłuje wszystkich jednakowo, czerwonych zarówno jak białych, a kto go słucha i postępuje zgodnie z wolą jego, tego chroni w każdem niebezpieczeństwie i daje mu mądrość i rozum do pokonania wszystkich nieprzyjaciół. Weźmiemy do niewoli wszystkich wojowników Komanczów.
— Wierzę ci, wierzę; słyszę to ze słów twoich! Co zrobicie potem z tylu jeńcami?
— Pokażemy im dobrą drogę i zwrócimy im wolność.