Strona:Karol May - Old Surehand 02.djvu/60

Ta strona została skorygowana.
—  306  —

dobre intencye, i spodziewałem się, że wywrą zamierzony skutek. Wyszedłem, skinąwszy na Murzyna. Znałem go i wiedziałem, że dorósł do swego zadania, lecz musiałem mu rzecz dobrze wytłómaczyć. Jeńca należało surowo pilnować, lecz nie dręczyć go niczem.
— Chodźno tu Bobie — rzekłem — mam ci coś powiedzieć.
— Pięknie! Massa Shatterhand masser Bob coś powiedzieć.
— To bardzo ważne.
— Ważne? Oh, oh! Masser Bob być bardzo dzielny gentleman, kiedy usłyszeć coś ważnego.
Zawrócił z dumą oczyma, tak, że było widać tylko białka.
— Wiem, że jesteś bardzo silnym i dzielnym mężczyzną. Nie prawdaż, stary Bobie?
— Oh, oh, tak! Bob być bardzo silny i dzielny.
— Ale także chytry?
— Bardzo chytry, bardzo! Chytry jak... jak...
Zamyślił się; widocznie nie przychodził mu na myśl niezbity przykład chytrości — lecz po chwili znalazł go widocznie, bo klasnął w ręce i mówił dalej:
— Chytry, jak mucha — całkiem, jak mucha!
— Mucha? Czy uważasz muchę za tak nadzwyczajnie chytre stworzenie?
— Yes! Oh, oh! Mucha bardzo chytra, bardzo! Siadać tylko na koniec nosa.
— A to jest chytrość?
— Bardzo wielka chytrość, bo koniec nosa być całkiem na przedzie, a mucha módz zaraz odlecieć.
— To ładnie, to mi wcale imponuje. A zatem potrzebuję twojej siły, męstwa i odwagi. Czy widziałeś, że Sziba Bigha sprowadziłem do izby?
— Tak, masser Bob słuchać pod drzwiami i widzieć, że młody wódz leżeć na podłodze i być mocno związany rzemieniem.
— Słusznie! On chce umknąć i należy go surowo pilnować. Ty to uczynisz.