Strona:Karol May - Old Surehand 02.djvu/61

Ta strona została skorygowana.
—  307  —

— Well! Masser Bob siedzieć przy nim przez całą noc i cały dzień i nie spuścić go z obydwu oczu.
— To nie będzie potrzebne. Skoro odjadę, rozwiążesz go, żeby mógł wolno chodzić po izbie; tylko wyjść mu nie wolno.
— O no, nie wolno! Ale jeśli przecież zechcieć wyjść, co Bob zrobić?
— Nie wypuścić go pod żadnym warunkiem.
— Nie, wcale nie. Jeśli tylko wystawić głowę na dwór, masser Bob uderzyć.
— Tego nie śmiesz uczynić. Uderzenia są największą obelgą dla czerwonego wojownika.
Na to poskrobał się z zakłopotaniem za uchem i rzekł:
— Oh, hm, oh! To źle, to źle! Bob go nie wypuścić i nie uderzyć! Masser Bob rozwiązać go i zatrzymać!
— Tak — odrzekłem z uśmiechem — to bardzo trudna sprawa, ale ty jesteś dobry do tego. Jesteś chytrzejszy i podstępniejszy od lisa, taki chytry, jak mucha na końcu nosa, i nie popełnisz błędu. Tobie powierzam tego nader ważnego jeńca. Rozwiążesz go, dasz mu jeść i pić, ale za drzwi wyjść mu nie wolno ani za okno; tylko bić go nie śmiesz.
— Zastrzelić także nie?
— Tego już wcale nie! Musisz się tu zdać zupełnie na twoją chytrość.
Zamyślił się i odpowiedział potem na pochlebstwo, niesłychanie uszczęśliwiony:
— Oh, oh, oh! Masser Bob być bardzo chytry! Bob wiedzieć, jak zrobić; czy powiedzieć?
— Nie, teraz mi tego nie potrzeba, ale jestem przekonany, że, wróciwszy, będę z ciebie zadowolony.
— Zadowolony, bardzo zadowolony! Masser Bob mieć pewną myśl, bardzo chytrą, bardzo! Sziba Bigh tam siedzieć, rozwiązać, a przecież nie wypuścić, ale nie bić, ani nie strzelać. Masser Bob zrobić to bardzo chytrze: massa Shatterhand zobaczyć.