— Weź ich dziesięć razy po dziesięciu, a nie będziesz miał jeszcze połowy wojowników, leżących na ziemi i czekających na przybycie bladych twarzy. A koni jest jeszcze więcej, bo wszystko, co znajdą na wozie ognistym, mają wpakować na konie i zabrać z sobą.
— Przeliczą się! Co wódz Apaczów zamyśla uczynić?
— Zostanie tu na miejscu, ażeby pilnować czerwonych mężów. Moi biali bracia pojadą naprzeciw konia ognistego i zatrzymają go w biegu daleko stąd, ażeby te ropuchy Ogellallajów nie widziały, że zamyka swoje oko ogniste i staje w drodze.
Rada była dobra, wykonano więc ją natychmiast. Nikt nie wiedział, o jakim czasie mógł pociąg nadejść. Mogło się to stać każdej chwili, a ponieważ trzeba było wielkiej odległości na to, żeby ostrzec pociąg w tajemnicy przed Ogellallajami, przeto niebezpieczeństwo było bardzo blizkie. Winnetou pozostał zatem na swojem miejscu, a czterej biali, dosiadłszy koni, puścili się wzdłuż toru na wschód szybkim kłusem.
Po kwadransie jazdy Hammerdull zatrzymał swoją klacz i spojrzał w bok.
— Good lack — rzekł. — Czy to nie jeleń leży w trawie? Albo... ach! Picie Holbersie, powiedz, co to za bydlę być może?
— Hm, jeśli sądzisz, że to koń Apacza, który leży tu jak przybity do ziemi, dopóki pan nie przyjdzie po niego, to gotów jestem zgodzić się z tobą!
— Zgadłeś, stary coonie! Ale chodźmy dalej! Nie płoszmy mustanga, bo czeka nas ważniejsza robota. Czy spotkamy pociąg, czy nie, to wszystko jedno, ale musimy go ostrzec, a im dalej się to stanie, tem lepiej.Czerwone łotry nie powinny poznać po światłach, że pociąg się zatrzymał i że ich zamiar zdradzony!
Znowu ruszyli naprzód. Światło dzienne niknęło szybko, bo zmierzch w owych stronach jest krótki, a od zachodu słońca minęło było już przeszło pół godziny. Ciemność więc pokryła rozległą preryę, a gwiazdy poczęły zsyłać na ziemię swoje mdłe promienie. Trochę
Strona:Karol May - Old Surehand 03.djvu/130
Ta strona została skorygowana.
— 114 —