Strona:Karol May - Old Surehand 03.djvu/153

Ta strona została skorygowana.
—  137  —

po skalp czerwonoskórca, ale później przyszło mi to na myśl i wzbudziło we mnie nieufność. Czy ten Sander mówi dobrze i czysto po niemiecku?
— Mówi, co prawda, trochę obcym akcentem, ale może mi się tylko tak wydało. Ja nie odczuwam już tego tak dobrze, bo już wiele lat upłynęło od czasu, kiedy opuściłem kraj rodzinny.
— Czy opuściliście go, czy nie, to wszystko jedno, ale ja wam powiadam, że mi się ta sprawa nie podoba. My nazywamy was kolonelem, jako naszego dowódcę, chociaż nie posiadacie tego stopnia wojskowego. Czemu tego Sandera nazywają kapitanem? Czy jest dowódcą jakich ludzi? A czem i kim są ci ludzie? Chyba nie ludźmi uczciwymi! Miejcie się na baczności, kolonelu, i nie bierzcie mi za złe tego, że was z życzliwości ostrzegam!
— Ani mi przez myśl nie przejdzie, brać tego za złe, chociaż wiem, że się mylisz. Mimo to będę trzymał oczy i uszy otwarte. To ci przyrzekam.
Well! Życzę sobie, żebym się mylił, ale ponieważ nie znacie bratanka osobiście, a idzie tu o ogromne sumy, to ostrożność bynajmniej nie jest zbyteczna.
— Wylegitymował się przede mną jako brataniec.
— Zapomocą waszego listu, który wam pokazał?
— Tak. Nadto jutro ma mi dać jeszcze inne listy.
— To jeszcze niczego nie dowodzi!
— Przeciwnie!
— Nie dowodzi niczego, bo te listy mógł dostać w swe ręce drogą nieprawą.
— Czy z tego powodu, że zmienił nazwisko, mamy zaraz myśleć o nim jak najgorzej?
— Czy się o nim będzie myślało źle, czy nie, to wszystko jedno. Ja nie dowierzam tym ludziom, a jeśli wy im ufacie, to ja będę ich tem surowiej pilnował!
Przerwali rozmowę, ponieważ Sander przyłączył się znowu do Fireguna, Hammerdull zaś oddalił się i pojechał obok Pitta Holbersa, z którym było mu zawsze najlepiej.