Strona:Karol May - Old Surehand 03.djvu/162

Ta strona została skorygowana.
—  146  —

udać się do starego Fireguna. Żyje jeszcze ten stary traper?
— Przypuszczam. Jego tak łatwo Indsmen nie sprzątnie, a towarzysze jego umieją dbać o niego i o siebie. Dick Hammerdull i Pitt Holbers byli tu niedawno. Potem odjechali i natknęli się, jak sądzę, na czerwonych. Powiadają, że Ogellallajowie chcieli napaść na pociąg i dostali za to od Fireguna i Winnetou dobrą porcyę ołowiu i żelaza.
— Winnetou? Czy Apacz jest tutaj znowu?
Irlandczyk skinął głową, mówiąc:
— Był nawet u mnie. Chwycił był mnie wtedy za gardło tak, że prawie oddech straciłem.
Alas, stary przyjacielu, chciałeś mu pewnie przejechać napoprzek drogi?
— Coś podobnego! Nie znałem go i nie chciałem mu sprzedać prochu i ołowiu, ale źle na tem wyszedłem. Czy chcesz widzieć Billa Pottera?
— Billa Pottera? Czy jest na pokładzie?
— Jest. Poszedł tylko trochę do lasu, a konia zostawił za domem.
Lack-a-day, to się dobrze składa! Żegluje od kolonela, czy do niego?
— Do niego, do niego. Był przez pewien czas w Missouri, gdzie ma krewnych, a teraz chce dostać się napowrót w góry.
— Kiedy podniesie kotwicę?
— Co? Mówże tak, żeby uczciwy człowiek mógł to zrozumieć. Ja ciebie nie pojmuję!
— Jesteś dullman, głupiec, jak się patrzy, i zostaniesz nim na zawsze. Pytam, kiedy on stąd odjeżdża?
— Tego nie wiem, ale spodziewam się, że na wieki tu nie zostanie.
— A konia rozkulbaczył?
— Nie.
— To może dzisiaj jeszcze rozwinie żagle, a my z nim!