dzisiaj wrócę, ażeby zobaczyć, czy stary jego ma lepszy humor. Jeśli się na to zgodzisz, to możemy go nauczyć, jak się postępuje z takimi ludźmi, jak my. Na razie chciałbym się zabezpieczyć co do jego osoby!
Zsiadł z konia, a wtem Rollins podniósł motykę i uciekł ode mnie w wielkich skokach. Spojrzeliśmy za nim ze zdziwieniem, bo zachowanie się jego było szczególne. Najpierw bezwzględne grubijaństwo, a potem tchórzliwa ucieczka. Nie zdołaliśmy jeszcze roztrząsnąć powodów jego kroku, kiedy z drzwi wyszła kobieta, która kryła się dotąd trwożnie za niemi. Widziała, jak Rollins zniknął za krzakami, a teraz rzekła, wzdychając z ulgą:
— Dzięki Bogu! Sądziłam, że przyjdzie do rozlewu krwi. On pijany! Fantazował przez całą noc, a potem wypił całą flaszkę brandy!
— Jesteście jego żoną? — spytałem.
— Tak. Spodziewam się, że nie będę musiała za to odpowiadać. Ja temu nie jestem winna.
— Wierzymy. Gotowiśmy nawet przypuścić, że wasz mąż chory umysłowo.
— Tak jest niestety. O Boże, nie wyobrażacie sobie, jaka jestem nieszczęśliwa! Jemu się zdaje, że w pobliżu zakopany jest skarb. On chce go sam wydobyć, w tajemnicy przed ludźmi, dlatego nie znosi ludzi koło swego domu. Ten młody Indyanin jest tu już od czterech dni. Nie mógł iść dalej, bo wywichnął nogę. Chciał zatrzymać się u nas, dopóki by mu się, lepiej nie zrobiło, ale Rollins zaraz go wypędził. Teraz musi biedak mieszkać na dworze.
Wskazała na Indyanina, który był nadszedł. Stało się to wszystko tak szybko, że nie miałem czasu zwrócić na niego uwagi.
Mógł mieć ośmnaście lat. Odzież jego uszyta była ze skóry jeleniej, garbowanej mózgiem i wystrzępionej w szwach. Frendzle nie były ozdobione włosami ludzkimi, co świadczyło tem, że nie zabił jeszcze żadnego wroga. Głowa jego była nieokryta, a broń składała
Strona:Karol May - Old Surehand 03.djvu/191
Ta strona została skorygowana.
— 173 —