Spojrzał na mnie badawczo i milczał. Wobec tego mówiłem dalej:
— Młodemu przyjacielowi memu wiadomo, że czytam z tropu i że nie zwiedzie mnie ani źdźbło trawy, ani ziarnko piasku. Mały Jeleń schodził dziś rano z góry i nie utykał. Widziałem jego ślady. Czy i teraz odważy się twierdzić, że się mylę?
Opuścił wzrok ku ziemi i znowu nic nie odpowiedział.
— Czemu Jeleń powiada, że idzie na własnych nogach po świętą glinę? — mówiłem dalej. — On przyjechał tu konno ze swojego wigwamu.
— Uff! — odparł zdziwiony. — Skąd wiesz o tem?
— Czyż największy wódz Apaczów nie był moim nauczycielem? Czy sądzisz, że zrobię mu wstyd i pozwolę się podejść młodemu Apaczowi, któremu nie wolno jeszcze nosić strzelby ognistej? Twój koń jest czi-kai-kle, kasztan czerwony.
— Uff, uff! — zawołał po dwakroć na znak najwyższego zdziwienia.
— Chcesz okłamać brata Inczu-Czuny? — zapytałem z wyrzutem.
Przyłożył rękę do serca i odrzekł:
— Szi-itkli takla hotli, czi-kai-kle... mam konia, czerwonego kasztana.
— Powinieneś był odrazu mnie się przyznać! Powiem ci nawet, że dziś rano przećwiczyłeś całą indyańską szkołę.
— Biały brat wie wszystko, jak Manitou, Wielki Duch! — zawołał stropiony.
— Nie. Jechałeś cwałem, wisząc jedną nogą na siodle, a jedną ręką trzymając się naszyjnika końskiego i przykładając ciało do boku konia. To robi wojownik w walce, ażeby się ochronić przed pociskami nieprzyjaciela, a w czasie pokoju tylko wtedy, jeśli ćwiczy szkołę. Tylko podczas takiej jazdy mogą się włosy z grzywy zaczepić o rękojeść i pochwę noża, a taki włos może mieć tylko czerwony kasztan.
Strona:Karol May - Old Surehand 03.djvu/200
Ta strona została skorygowana.
— 180 —