Strona:Karol May - Old Surehand 03.djvu/204

Ta strona została skorygowana.
—  184  —

leży martwy, a oni mają jego worki. Trzecia grupa: Indyanie strzelają do trzech białych. Czwarta grupa: dwaj biali i Indyanin, Bawół Ryczący, nie żyją, a Ręka Kradnąca ucieka. Piąta grupa: Fajka Płonąca zakopuje worki. Szósta grupa: Fajka Płonąca trzyma Bawołu Ryczącego na koniu i ściga Rękę Kradnącą. Siódma grupa: Fajka Płonąca zakopuje Bawołu Ryczącego, a Ręka Kradnąca zniknęła. Teraz następują jeszcze dwa małe obrazki. Na jednym są trzy drzewa, a pod środkowem znajdują się worki. Potem widać jedno drzewo, a pod niem leżącego Bawołu Krzyczącego; to jego grób. Teraz da się łatwo wyjaśnić w zupełności to okropne zdarzenie.
— Zaczekajno! — przerwał mi Salters. — Zostaw tę sprawę na razie, a spojrzyj w górę! Czy nie uważasz, że robi się całkiem ciemno? Popatrz, na miłość Boga, na niebo!
Posłuchałem wezwania i przeraziłem się tem, co zobaczyłem. Wspomniane złote nitki zniknęły, a ich miejsce zajęły ciemne pasy, powstałe prawdopodobnie wskutek złączenia się nitek. Te pasy wiązały zczerniałą całkiem chmurę z północnem niebem. Reszta nieba była jasna i czysta. Na tych pasach ciągnęło coś chmurę jak na linach wstecz ku północy. Odbywało się to z szybkością, widoczną dla oka. Im bardziej ciągnęło chmurę ku ziemi, tem wyraźniej było widać podnoszącą się z ziemi, przeźroczystą z początku, lecz ciemniejącą masę, w dole szeroką, a ku górze węższą, kręcącą się i usiłującą górnym ogonem pochwycić chmurę, która spadała coraz chyżej, rozszerzając się w górze, a ku dołowi wysyłając ze swej strony drugi ogon. Oba ogony szukały się wzajem i znalazły. Gdy się zetknęły, wydało się na chwilę, że chmura zostanie ściągnięta na ziemię. Utrzymała się jednak w powietrzu i utworzyła razem z trąbą kręcący się z szaloną szybkością podwójny lejek, którego końce stykały się z sobą, a podstawy na ziemi i w powietrzu dosięgały w średnicy długości pięćdziesięciu metrów.