Strona:Karol May - Old Surehand 03.djvu/212

Ta strona została skorygowana.
—  192  —

dla zwiększenia kary za zbrodnie, musiał się dowiedzieć od nas, że złoto, tak długo przezeń nadaremnie szukane, znalazło się i wpadło w ręce znienawidzonego przezeń chłopca.
A jednak Pan Miłosierny postąpił z nim jeszcze łagodnie. Zmiażdżone członki nie sprawiały mu bolu; zasnął na wieki bez westchnienia.
Żona jego, zawiadomiona o tem, nie chciała już nań patrzeć. My dwaj pochowaliśmy go, odmówiwszy nad nim modlitwę za umarłych.
Mały Jeleń wkrótce odjechał. Nie dał się zatrzymać, a kiedy ciężko doświadczona kobieta ofiarowała mu część złota, rzekł dumnie:
— Zachowaj sobie ten piasek. Apacz wie, gdzie można więcej znaleźć złota, lecz nie powie tego nikomu, a sam niem gardzi. Wielki Duch nie na to stworzył człowieka, żeby był bogaty, lecz żeby był dobry. Oby ci teraz dał tyle szczęścia, ile doznałaś cierpienia!
Dosiadł konia i zniknął nam z oczu.
Nazajutrz przed południem opuściliśmy także my owe strony, zabierając z sobą Józefa i jego matkę. Stary koń niósł złoto i resztę niewielkiego mienia matki i syna, kasztan kobietę, a mój gniady chłopca, my zaś kroczyliśmy obok pieszo. Pożegnaliśmy się z nimi w najbliższej osadzie, gdzie mogli zaczekać na lepszą sposobność do podróży. Trąba powietrzna spowodowała, że tak przykre otrzymali wieści o najdroższych dla nich istotach, a zarazem dała im środki do lepszego bytu.
Jeszcze podczas opowiadania o napadzie na pociąg i o towarzystwie traperskiem Fireguna wyszedł był jakiś pan z izby, przytykającej do wielkiej komnaty gospodniej i usiadł przy najbliższym stole. Te boczne pokoje przeznaczone są zwykle dla lepszych gości. Z tego, że stamtąd wyszedł, wywnioskowałem, że jest albo znakomitością jakąś, albo uprzywilejowanym znajomym gospodyni. Widocznie zajmowało go opowiadanie, bo przysłuchiwał się z nadzwyczajną uwagą.