bratem, że nie dochowała tajemnicy, powtóre zaś miał jej dać pisemny dokument z podpisem i pieczęcią, tej treści, że w zamian za wydanie skarbu królewskiego zrobi ją hrabiną de Rodriganda. On przystał na te warunki i poprosił ją, żeby nazajutrz przyszła do niego osobiście po ten dokument.
Jakżeż radował się teraz z osiągnięcia swego celu! W nadziei tej sprowadził był już nawet z sobą ludzi, którzy mieli te sbarby przewieźć do miasta. O dokument się nie troszczył. O wiele niżej od niego społecznie stojąca, darzona pogardą, Indyanka była nawet z takiem pismem bezsilna wobec niego, wysoko urodzonego hrabiego! Byle tylko posiąść skarby jak najrychlej!
Kiedy ci dwoje rozmawiali pod oliwkami, odprowadzał Helmers wodza Tekaltę do jego łoża na trawie. Zamiłowany oddawna w życiu swobodnem, dniem i nocą spędzanem pod gołem niebem, chciał przed snem w pokoju nabrać w płuca świeżego powietrza. Pożegnawszy się więc z wodzem, nie poszedł jeszcze prosto do hacyendy, lecz wstąpił do ogrodu, gdzie usiadł na brzegu sztucznego basenu, z którego fontanna wyrzucała w górę ożywczy strumień wody.
Siedział jeszcze niedługo, kiedy doleciał go odgłos cichych kroków. Zaraz potem ukazała się postać kobieca, idąca ścieżką prosto ku fontannie. Poznał Emę i wstał, chcąc odejść, aby nie być świadkiem jakiejś schadzki. Dziewczyna spostrzegła się i zawahała, czy iść dalej.
— Proszę, sennorito! Niech się pani nie krępuje — rzekł. — Ja zaraz się oddalę, ażeby pani nie przeszkadzać.
— Ach, to pan, sennorze Helmersie — odpowiedziała. — Zdawało mi się, że to ktoś inny, bo myślałam, że pan udał się już na spoczynek.
— Pokój dla mnie jeszcze zbyt niewygodny i duszny. Muszę się dopiero doń przyzwyczaić.
— Ze mną jest to samo; dlatego wyszłam jeszcze do ogrodu.
Strona:Karol May - Old Surehand 03.djvu/263
Ta strona została skorygowana.
— 241 —