Spragniony spoczynku spałem w łodzi aż do późnego ranka, a zbudziwszy się, przekonałem się, że przebyłem już więcej niż połowę drogi. Pomimo iż tego się domagałem, nie wysadzili mnie wioślarze na brzeg wprzód, zanim się nie upewnili, że dziś jeszcze dotrę do mego obozowiska. Potem oni wrócili, ja zaś ciężko objuczony puściłem się w dalszą drogę.
Późnym wieczorem dostałem się do Lincolna, dla którego mój szybki powrót był niespodzianką. Z wielkiem też zaciekawieniem wysłuchał sprawozdania o moim pobycie i zdarzeniu w forcie.
— Dobrzeście postąpili, Timie Kroner, puszczając wolno tego Jonesa — rzekł. — Spotkacie się z nim jeszcze przy lepszej sposobności. Dla mnie byłoby to rzeczą dziwną, co prawda, gdyby przyjął baty, nie spróbowawszy przynajmniej zemsty. Robi mi się tu duszno. Zabierzmy się porządnie do pracy, ażeby odejść stąd jak najrychlej!
Zaczęliśmy pracować jak niedźwiedzie, waląc pień za pniem. Po upływie tygodnia mieliśmy tylko zakończyć tratwę.
Ja poszedłem był dość daleko w głąb lasu, ażeby naciąć dobrych prętów do wiązania, a uzbierawszy dostateczną wiązkę, rozciągnąłem się na ziemi, aby trochę wypocząć. Dokoła panowała taka cisza, że słyszałem, jak liście z drzew spadały,
Wtem doleciał mnie z pewnego oddalenia cichy, całkiem cichy szelest. Po chwili nadsłuchiwania przekonałem się, że nie pochodził z gałęzi, lecz z ziemi. Czy to wąż, czy jaki inny płaz? A może człowiek? Z temi pytaniami w myśli poczołgałem się bez szmeru na palcach rąk i nóg w odpowiednim kierunku. Jak myślicie, gentlemani, co zobaczyłem? Indyanina w pełnym wojennym rynsztunku. Był to Choktaw, młody jeszcze, bo wiecie, że niektóre szczepy używają do zwiadów młodych ludzi, by wypróbować ich odwagę i chytrość. Widocznie polecono mu przeszukać brzeg rzeki. Nie znalazł był jeszcze dotąd naszych śladów i dość zręcznie
Strona:Karol May - Old Surehand 03.djvu/42
Ta strona została skorygowana.
— 30 —