Strona:Karol May - Old Surehand 03.djvu/58

Ta strona została skorygowana.
—  46  —

Good lack. Ty go znasz?
— Osobiście nie, ale sam przecież powiedziałeś mi w Smoky-Hill nazwisko zięcia Hammera.
— Wiedziałeś więc, że Fred Hammer przeniósł się na Coteau du Missouri?
— Nie. Wiem tylko, że tu mieszka Fred Hammer. A że on jest nasz Hammer, tego domyśliłem się z tego, że wspomniałeś o naszym znajomym, gdyż wtedy dopiero przyszło mi na myśl nazwisko Guy Wilmersa.
Well. Do nich jadę. A ty?
— Także do nich.
— Co? Także? Po co?
— To tajemnica, ale tobie mogę ją powierzyć. Weź cugle i ruszaj naprzód! Przypatrz się mnie trochę! Za kogo mnie uważasz?
— Hm, za największego zucha między Nową Szkocyą a Kalifornią.
— Ta odpowiedź całkiem zbyteczna. Zgadnij, czem się trudnię, bo o to mi chodzi!
— Każ sobie zgadywać, komu chcesz, tylko nie mnie. Wolę powalić bawołu, niż rozwiązać zagadkę.
— Czy nie widzisz na mnie czegoś, co nie należy do uzbrojenia trapera?
— Owszem, widzę dwie łapki na myszy. Gotów jestem pomyśleć, że zostałeś policyantem!
— To nie, ale jeśli ci się podoba, to możesz mię uważać za lawyera, który się już nieco wsławił. Widziałeś mię, jak z kodeksem w ręku mowę wygłaszałem nad starym Kanzasem. To był mój uniwersytet. Dziś patrz, nie daremnie nań uczęszczałem!
— A więc lawyer! Wiedziałem, że się wybijesz na tej dobrej drodze, spodziewam się także, że nie długo pozostaniesz na punkcie teraźniejszym. Ale co ma wspólnego twoja podróż z powołaniem lawyera?
— Bardzo wiele! W lawyerze siedzi jeszcze westman ze swoim zaostrzonym węchem. Kilka razy już udało mi się popsuć robotę szczególnie wyrafinowanym zbrodniarzom, którzy sprytem dorównywali naj-