— To nasz sir Dawid Holman z Young Kanawha, który od tygodnia zaszczyca nas swojemi odwiedzinami — przedstawił go nam Wilmers. — Później przedstawię wam także mr. Belforta, który poszedł teraz na dolinę przypatrzyć się mieszkaniom naszych robotników. Dostojny gentleman, powiadam wam, pełen doświadczenia i zręczności, jak mało kto. Jedną kartą umie całe piekło przyczarować.
Przy stole rozwinęła się rozmowa, w której wszyscy żywy udział brali, tylko Lincoln skąpo rzucał słowami i ukradkiem patrzył badawczo i ostro na Holmana. Czyżby to był ten ptaszek, którego szukał?
Wtem otwarły się drzwi. Na widok nowego gościa zerwałem się mimowoli, wpatrzony weń sztywnemi oczyma. Myliły mnie czarne włosy i gęsta, czarna broda, może także ubranie zamożnego gentlemana, ale mogłem przysiąc, że... Lecz nie zdołałem jeszcze przybrać w słowa mych myśli, gdy Guy Wilmers podniósł się i oświadczył:
— Oto master Belfort, którego pozwalam sobie panom przedstawić. Jest...
— Master Belfort? — rzekł Lincoln. — Mnie się zdaje, że on może się tak samo nazywać Fred Fletcher, albo Wiliam Jones, jeśli tylko przyzna, że Kanada-Bill i on, to jedna i ta sama osoba.
— Kanada-Bill? — spytał Fred Hammer, podnosząc się i chwytając za pierwszy lepszy nóż ze stołu.
— Trzymajcie język na wodzy, sir! — rzekł Jones, (on to był bowiem, jak to po głosie poznałem). — Gentleman nie da się bezkarnie obrażać!
— To słuszne — odrzekł Lincoln. — Ja jednak jestem pewien, że nie obraziłem gentlemana. Ile korzenia łopuchowego i lapisu zużyliście na poczernienie sobie włosów? Radzę wam szczerze używać na przyszłość ołowianego grzebienia, to poczernieją wam i korzenie włosów, które teraz są zupełnie jasne. Powiedzieliście, mr. Wilmers, że ten gość umie czarować kartami. Czy nie pokazał wam także trochę three carde monte?
Strona:Karol May - Old Surehand 03.djvu/62
Ta strona została skorygowana.
— 50 —