— Macie może jaką wolną, a pewną izbę — zwrócił się Lincoln do Wilmersa — w której byśmy mogli przechować zacnego sir Holmana?
— Jest dobry i bezpieczny gabinet. Chodźcie!
Wszyscy trzej odeszli, a ja zostałem, gdyż musiałem Betty i małym ladies wyjaśnić to niespodziewane zajście. Gdyśmy znowu razem do stołu zasiedli, rozpływali się Hammer i Wilmers w podziękowaniach dla Lincolna, przed którymi on wedle sił się bronił. Chciał odjechać nazajutrz rano, ale zamiar jego napotkał na powszechny opór.
— Musielibyście z więźniem odbyć długą i uciążliwą podróż z Coteau na dół do Jowy — oświadczył Wilmers. — Zaczekajcie kilka dni. Stąd mają odejść trzy barki rzeką do Missouri, na nich możecie wygodnie pojechać. Dopłyniecie szybko do Yankton i Dakoty, a potem będzie już niedaleko na drugą stronę do Des Moines. Zostańcie więc tutaj, a o więźnia się nie troszczcie, bo siedzi bezpiecznie!
Lincoln uznał korzyści tej rady i przyjął ją nareszcie.
Gdy nadszedł wieczór, odwiązaliśmy konie i puściliśmy swobodnie na paszę. Do stajni ich nie daliśmy, gdyż były przyzwyczajone do wolności, pobyt więc w ciasnem miejscu mógł im tylko zaszkodzić. Reszta towarzystwa siedziała w sali na pogawędce, ja zaś udałem się w dół rzeki, ażeby zajrzeć, co robią konie. Było tak ciemno, że z trudnością tylko odróżniałem fale, unoszące ropę, od ziemi.
Tak doszedłem aż na miejsce, w którem umieszczony był świder. Nieco powyżej urządzony był wodospad, który poruszał koło. Cichy zgrzyt, który tam usłyszałem, kazał mi przystanąć. Czyżby świder był w ruchu? Ledwie dokończyłem tej myśli, gdy wtem po drugiej stronie rowu zabłysło światło, ale nie na wolnem powietrzu, lecz poprzez ściany z desek, za któremi znajdował się świder. Przypomniałem sobie, że Wilmers wyraźnie zabronił palić światła. Wtem
Strona:Karol May - Old Surehand 03.djvu/66
Ta strona została skorygowana.
— 54 —