Strona:Karol May - Old Surehand 03.djvu/79

Ta strona została skorygowana.
—  65  —

Pewien Francuz z Alzacyi urządził w jednem skrzydle na dole browar, wmurował kocioł i zaczął warzyć napój, który śmiał nazywać piwem. W części przedniej, tuż obok kościoła, osiedlił się Amerykanin, założył restauracyę i zamienił część nawy kościelnej na sale do tańca, gdzie co tygodnia ćwiczono się w sztuce układnego skakania. Podobał się ten pomysł pewnemu przedsiębiorczemu Irishmanowi, który za przykładem Amerykanina urządził po drugiej stronie kościoła szynk z wódką.
Dolną część drugiego skrzydła zajął Anglik, który sprzymierzył się z przebiegłym mieszkańcem New-Hawshire w celu sprowadzania Chińczyków. Obydwu gentlemanom wiodło się wcale dobrze. Tak zajmowano coraz inne części budynku misyjnego, wreszcie pozostawało jeszcze wolne tylko najwyższe piętro.
Stary proboszcz nie zdołał temu zapobiec. Z początku, nie mogąc użyć przemocy, próbował się procesować, ażeby zachłannych ludzi utrzymać zdala od domu bożego, lecz wnet poznał zgubne skutki tego kroku, gdyż wpadł w ręce całej zgrai drapieżców, którzy domagali się od niego pieniędzy za swoje rzekome starania, a nic mu za to nie wyjednali.
Te stosunki obmierziły mu Santa Lucia. Pewnego dnia zniknął bez śladu razem z gospodynią i nikt go nawet nie szukał. Z pierwotnych mieszkańców został tylko sennor Carlos, który z żoną i z córką Anitą zajmował kilka izb parterowych obok browaru.
Ale wkońcu i poddasze miało otrzymać właściciela. Wrzekomo z Buenos-Ayres przybył do Sacramento człowiek, który pochodził z Cincinnati i nazywał siebie: doktor White. Czy rzeczywiście był lekarzem, o to go nikt nie pytał. Chciał założyć szpital w Sacramento, a ponieważ tam nie było odpowiedniego miejsca, przyjechał do domu misyjnego. Nie znalazłszy tu nikogo, ktoby mu wynajął poddasze, objął je poprostu sam w posiadanie. Był to człowiek praktyczny