dostrzegł ich w najbliższej ulicy. Ale jeśli Kanada Bill gdzie występuje, to zawsze w dyabelskiej sprawie. Czyżby coś podobnego zamierzał względem Edwarda? Takie pytania zadał sobie Old Shatterhand i postanowił przestrzec swego towarzysza podróży. Wiedział, że podążył do misyi, dopytał się o nią po drodze i udał się za nim.
Poza miastem droga była ciemna, Old Shatterhand więc musiał iść powoli, by jej z oczu nie stracić. Wtem usłyszał przed sobą wystrzał i pobiegł ku miejscu, z którego doleciał go odgłos strzału. Tam przystanął i jął nadsłuchiwać. Wydało mu się, że ktoś się cicho oddalał. Zaczął szukać, czy kto nie leży na ziemi zraniony, ale nie znalazł nikogo. Wtem doszedł go z boku cichy jęk. Gdy się skierował w kierunku tego głosu, zastał tam Edwarda, który podniósł się do połowy i trzymał ręce na okolicy serca.
— To wy? — spytał z przestrachem, poznawszy go mimo ciemności.
— Tak, sennorze Shatterhand — odpowiedział Edward po cichu.
— Czy jesteście trafieni?
— Tak.
— Gdzie?
— W serce, w samo serce!
Trudno mu było mówić i brakło mu tchu.
— W serce? To nie może być! — rzekł Old Shatterhand. — Gdyby was trafiono w serce, jużbyście nie żyli. Bądźcie cicho! Zbadam was zaraz.
Rozpiął mu bluzę, kamizelkę i koszulę, ale nie znalazł ani śladu krwi! Jął szukać dalej, namacał portfel i oświadczył z radością:
— Dzięki Bogu! Mieliście w tej kieszeni wielki worek z nuggetami i one powstrzymały kulę. Tu czuję małą dziurkę w suknie. Strzał was przewrócił i pozbawił oddechu, ale kula utkwiła w nuggetach. Czy ten doktor, wasz rywal, mieszka w tej samej misyi?
— Tak.
Strona:Karol May - Old Surehand 03.djvu/94
Ta strona została skorygowana.
— 80 —