— A gdzie jest?
— Może na dole u sennora Wernera.
— A kto wy jesteście?
— Nazywam się Groman i jestem jego asystentem.
— Pójdźcie tu, mr. Groman! Chciałbym zobaczyć twarz waszą!
Pociągnął go ku światłu i przypatrzył mu się dokładnie. Surowe jego rysy przybrały wyrazu łagodnego.
— Prawdopodobnie łotrem nie jesteście — powiedział.
— Nie jestem nim napewno. Przeciwnie byłem zawsze uczciwym człowiekiem. Ale skąd to wasze dziwne zachowanie się, te szczególne słowa, sir?
— Zaraz wam powiem. Znacie może nazwisko: Old Shatterhand?
— Znam.
— To ja nim jestem.
— Co... jak...? Wy Old Shatterhand?
— Tak. A słyszeliście kiedy nazwisko: Kanada-Bill?
— Słyszałem.
— Czy wiecie, co to za człowiek?
— Największy łotr na świecie.
— Wiecie to napewno?
— Tak. Nikt nie może tego wiedzieć lepiej ode mnie, bo... bo... ja... hm!
— Co, hm?
— To właściwie jest tajemnica, ale skoro jesteście Old Shatterhand, to mogę wam ją wyjawić. Jestem detektywem.
— Ajentem tajnej policyi? I asystentem doktora White’a?
— Właśnie jako taki.
— Aha! Zaczynam rozumieć. W takim razie udzielę wam pewnej wiadomości, która was zaciekawi. Wasz doktor White to Kanada-Bill.
— Zounds! Naprawdę?
— Skoro ja to mówię, to możecie mi wierzyć.
Strona:Karol May - Old Surehand 03.djvu/96
Ta strona została skorygowana.
— 82 —