Ukończył był właśnie tę czynność, kiedy na pokładzie zjawili się nowozaciężni majtkowie. Przyjął ich do służby, kazał im wyznaczyć miejsca i nie troszczył się o nich więcej. Nadzór nad nimi bezpośredni należał nie do niego, lecz do sternika.
Gdy później przypłynęła pani Voulettre, przyjął ją z wyszukaną grzecznością.
— Wspaniały okręt! — rzekła, gdy po obejrzeniu go wracała z Jennerem do ustawionego na pokładzie namiotu, gdzie kucharz czekał już na nich z najdoborowszymi przysmakami. — Muszę przyznać, sir, że zmienił się bardzo na korzyść. Obecny układ żagli i lin jest znakomity i statek zapewne zyskał znacznie na szybkości, odkąd jest w ręku marynarki Stanów Zjednoczonych.
— Nie znam liczby węzłów, którą przedtem przebywał, ale mogę przyłączyć się do zdania pani, chociaż nie dlatego, ażeby podnieść przez to swoje zasługi. Cała rzecz w tem, że zarząd marynarki Stanów ma więcej niż człowiek prywatny umysłowych i pieniężnych środków do odpowiedniego zaopatrzenia okrętu.
— Ja sądzę, że „L’ horrible“ wytrzyma porównanie z każdym innym statkiem.
— I z tem się zgadzam, ale znam wyjątek, chociaż jeden jedyny.
— Jaki?
— „Swallow“ porucznika Parkera.
— „Swallow“? Zdaje mi się, że o niej słyszałam. Jaki to okręt?
— Klipper[1] z urządzeniem szonera[2].
— Gdzie stacyonowany?
— Jest w drodze tu z depeszami. O kilka stopni na południe stąd spotkałem się z nim i odebrałem od Parkera zlecenia. Zwrócił się na linię japońską, ale wkrótce stanie tu na kotwicy.