— Tak, z czerwonem mięsem, sir! Są pojmani, a teraz zostaną powieszeni, zastrzeleni, albo pożarci; zresztą mnie to wszystko jedno.
Wszyscy zerwali się na równe nogi.
— Pojmani? Przez kogo? Opowiedz! — zawołali.
— Zaraz. Podajcie mi najpierw stamtąd jaki łyk i kąsek. Płynąłem, jak kuter awizowy[1] i trzeszczę we wszystkich spojeniach, jak podziurawiony. Niech mnie dyabeł porwie, jeśli jeszcze kiedy pójdę na tę nieszczęsną preryę i usadowię się na grzbiecie takiej bestyi, która mi tak dmie w szmaty, że tracę kierunek i nie mogę go znaleźć! Żeby to bydlę samo było nie przeczuło hide-spot, byłbym jeszcze z dziesięć lat uganiał po trawach!
Dano mu zjeść i wypić. Teraz dopiero zaczął opowiadać, czem wywołał niemałe rozdrażnienie, chociaż u przywykłych do milczenia i panowania nad sobą myśliwców nie wybuchło ono tak hałaśliwie.
— Hammerdull i Holbers pojmani? — pytał Firegun. — Trzeba ich uwolnić i to jak najrychlej, bo czerwoni załatwią się z nimi krótko!
— Wyruszymy natychmiast! — rzekłem ja, gdyż polubiłem tych oryginalnych traperów i chciałem im jak najprędzej pośpieszyć z pomocą.
— Tak — potwierdził Wallerstein — bo Indyanie się oddalą i nie zdołamy ich potem doścignąć!
Sam Firegun uśmiechnął się.
Musicie zaczekać do rana, bo w ciemności nie rozpoznamy śladów. Wątpię nawet, czy nas sternik potrafi zaprowadzić nad rzekę, gdzie ich zaskoczono.
— Ja? Nad rzekę? — spytał rozzłoszczony. — Co mnie obchodzi ta nędzna woda, gdzie doznaliśmy takiego rozbicia? Każę się przepiłować od góry do dołu, jeśli zdołam powiedzieć, czy ta bajura leży na
- ↑ Jednomasztowy statek nadbrzeżny, szybki i lekki, do służby wywiadowczej i depeszowej.