wszystkich swoich ludzi, gdyż oprócz obydwu pojmamanych leżących na ziemi, znajdowało się tam tylko trzech ludzi: dwaj Indyanie i biały, który doradził czerwonym napad na hide-spot. W kilku minutach otoczono to miejsce, owych trzech ludzi, którzy byliby musieli poddać się bez oporu, zastrzelono, choć wbrew woli Winnetou i Fireguna, poczem przecięto więzy jeńcom.
— Czemuż byliście tak nieostrożni, Dicku, że daliście się złapać takim chłopcom! — rzekł Sam Firegun.
— Czy ostrożni, czy nie, to wszystko jedno — odrzekł Grubas, prostując członki. — Pojmali nas i nic nie można było na to poradzić. Cóż ty na to, Picie Holbersie, stary szopie?
— Hm! — mruknął Długi. — Jeśli sądzisz, Dicku, że nie można było na to poradzić, to masz słuszność, gdyż nic na to nie poradziliśmy.
— I biały był z nimi! — dziwił się Firegun. — W takim razie oprócz Sandersa i Letriera umknął nam jeszcze jeden!
— Tak — potwierdził Hammerdull. — Ten właśnie drab odkrył hide-spot. Zaprowadził młodego wodza, aby mu drogę pokazać, ale nie poszedł, kiedy miano wykonać napad i tutaj został. Jakże wam się powiodło? Czerwoni nie powrócili.
— Zdmuchnięci wszyscy, a w jaki sposób, o tem w drodze się dowiesz. Ruszamy zaraz, bo zostawiliśmy w domu tylko jednego człowieka.
Jaki błąd przez to popełnił, to aż nadto dobrze zrozumiał, kiedy wrócili. Znaleźli bowiem zwłoki strażnika i zobaczyli, że przeszukano wszystkie przedziały jaskini. Kto to uczynił, to nie ulegało żadnej wątpliwości. Ku swemu uspokojeniu przekonał się kolonel najpierw, że nie znaleziono zapasu pyłu złotego i nuggetów, ale przeraził się tem więcej, gdy zauważył brak portfelu z kwitami depozytowymi. Gniew jego z tego powodu udzielił się drugim i postanowiono jednogłośnie ścigać Sandersa i jego towarzysza. Chodziło
Strona:Karol May - Old Surehand 04.djvu/149
Ta strona została skorygowana.
— 393 —