Strona:Karol May - Old Surehand 04.djvu/171

Ta strona została skorygowana.
—  413  —

żołd marynarski. Potem rozdzielono broń i straże, regulamin służbowy wyznaczono narazie ustnie, a kiedy wszystko już było w porządku, wrócił kapitan z Letrierem do kajuty, ażeby zajrzeć do „miss admirała.“
Ona tymczasem odzyskała przytomność, lecz na widok Sandersa zamknęła oczy. On pochylił się nad nią i zapytał:
— Gdzie pieniądze, które mi porwałaś?
Otworzyła powieki, a z pomiędzy nich wystrzelił ku pytającemu błysk, pełen nienawiści.
Powtórzył pytanie.
— Pytaj, ilekroć chcesz. Odpowiedzi nie otrzymasz — oświadczyła kobieta zajadle.
— Jak wolisz! — uśmiechnął się. — Znaczna część naturalnie już poszła, pani de Voulettre miała z pewnością wielkie potrzeby, ale reszta jest tu na statku. Znam ciebie.
— Szukaj!
— Zrobię to, a jeśli nie znajdę pieniędzy, to przynajmniej znajdę środki, które cię zmuszą do mówienia.
A zwróciwszy się do Letriera, rzekł:
— Ta kobieta związana pójdzie do mojej kajuty. Ja tylko będę jej stróżem, nikt inny nie ma do niej przystępu, nawet ty. Kto spróbuje z nią się porozumiewać, dostanie kulą w łeb. Zresztą nikomu prócz ciebie nie wolno wiedzieć, gdzie na się znajduje. Teraz sprowadź na pokład pojedynczo członków dawnej załogi „L’ horrible’a“. Może się co da zrobić dla tych ludzi.
Jean poszedł, a Sanders wciągnął pojmaną do swojej kajuty i wzmocnił tutaj jej więzy.
Sam Firegun wypytał się o statki pasażerskie, które miały odpłynąć. Dowiedział się, że tego dnia i nazajutrz nie odejdzie żaden, ale przy tej sposobności usłyszał, że stoi na kotwicy „L’ horrible“. Wiedział, że ten okręt należał ongiś do „czarnego kapitana“, i domyślił się, że na Sandersa podziała ta okoliczność przyciągająco, ustawił się więc tak, że musiał widzieć każdego, kto udawał się na ten statek, lub wracał z niego.