Strona:Karol May - Old Surehand 04.djvu/191

Ta strona została skorygowana.
—  431  —

nie łodziami i sprowadzili na statek. Wkrótce wrócił także Parker, a równocześnie zaszumiał parowiec, który miał „Swallow“ wziąć na linę holowniczą.
Ten manewr dał kapitanowi i załodze tyle do czynienia, że dopiero gdy wypłynęli na morze i parowiec się pożegnał, mogli pomyśleć o rozmowie.
Co obaj porucznicy mieli z sobą omówić, to załatwiono już podczas ich nieobecności na okręcie. Teraz zbliżył się Parker do steru, przy którym stał Polter obok Forstera.
— Czy to wy jesteście Piotr Polter? — zapytał.
— Piotr Polter, kapitanie, — rzekł zagadnięty, kłaniając się w służbowej postawie. — Marynarz na statku wojennym jej angielskiej mości „Nelson“, a potem sternik na klipperze Stanów Sjednoczonych „Swallow“.
— A teraz sternik par honneur na tym samym okręcie — dodał porucznik.
— Kapitanie! — zawołał uradowany Polter, zamierzając wygłosić dziękczynną przemowę, lecz komendat dał znak, żeby tego nie czynił.
— Co sądzicie, sterniku, o kierunku drogi, którą mógł obrać „L’ horrible“?
Polter zmiarkował zaraz, że porucznik zadał mu to pytanie dlatego, żeby trochę zbadać jego żeglarskie wiadomości. Poczuwszy się w swoim żywiole, odpowiedział krótko, jak należało wobec oficera:
— Dla braku żywności do Acapulco.
— Czy dościgniemy go przedtem?
— Tak, wiatr pomyślny, a my robimy więcej węzłów.
— Czy będziecie się przy sterze dzielili z Forsterem?
— Chętnie.
— To patrzcie dobrze na kompas i mapę, ażebyśmy ściśle zachowali kierunek!
Chciał się odwrócić, kiedy powstrzymało go niespodziane pytanie Piotra:
— Do Acapulco, czy do Guyaquil?