Strona:Karol May - Old Surehand 04.djvu/193

Ta strona została skorygowana.
—  433  —

— Będziemy jutro mieli garść wiatru, kapitanie — rzekł Piotr Polter do Parkera, kiedy ten, przechadzając się, mijał sternika.
— Byłoby dla nas dobrze, gdyby wtedy wpadł nam korsarz w ręce. On nie potrafi podczas burzy tak się poruszać, jak my.
— Widać żagiel! — zabrzmiało z gniazda, w którem siedział jeden z majtków.
— Gdzie?
— Północny wschód na północ.
W jednej chwili był porucznik na górze i wziął szkła z rąk majtka, ażeby przypatrzyć się temu żaglowi. Potem zlazł z widocznym pośpiechem i wszedł na pomost, gdzie nań czekał Jenner.
— Do lin rejowych! — rozległ się rozkaz.
— Co tam? — zapytał Jenner.
— Dobrze jeszcze nie widać, ale trójmasztowiec, jak „L’ horrible“. My jesteśmy mniejsi i pod promieniami słońca, dlatego nas jeszcze nie widział. Każę zmienić żagle.
— Jak?
Parker się uśmiechnął.
— Jest to sposób, który czyni okręt na większą odległość niewidzialnym. Na reje!
Majtkowie wdrapali się na górę, jak koty.
— Zwinąć żagle na przednim maszcie i na dzióbie!
Rozkaz wykonano w tej chwili, a statek płynął dalej ze zmniejszoną do połowy szybkością.
— Czarne płótno. Baczność!
Na pokładzie trzymano w pogotowiu kilka ciemnych żagli.
— Zmienić żagiel główny, spodni i przedni!
W kilka minut znajdowało się ciemne płótno na miejscu białego. „Swallow“ była teraz niewidzialną dla zbliżającego się statku.
— Sterniku, przełóż z południowego zachodu na południe!
„Swallow“ płynęła teraz powoli przed drugim