Strona:Karol May - Old Surehand 04.djvu/212

Ta strona została skorygowana.
—  450  —

— Będą wisieli, jak się korsarzom należy.
— Korsarzom? Wszak Sanders twierdzi, że zabrał „L’ horrible’a“, ażeby chwytać okręty na korzyść Stanów Południowych. Czy się tem nie wykłamie?
— Nie, gdyż nie ma listu, któryby mu to polecał. Gdyby nawet miał taki list, to mimo to zawiśnie jako „czarny kapitan“ z powodu handlu niewolnikami i uprawianego przytem korsarstwa.
— A „miss admiral“?
— Będzie także wisiała. To samo spotka prawdopodobnie pomocników Sandersa, którzy nie zginęli, gdyśmy okręt brali do niewoli. Nie będą oni ze swego losu tak zadowoleni, jak wy z wiadomości, którą wam przynoszę z admiralicyi.
— Dobra?
— Bardzo dobra. Po pierwsze: wielka suma, znaleziona przez nas u „miss admiral“, z którą ona chciała nam umknąć, zostaje naszą zdobyczą. Za odebranie „L’ horrrible’a“ „czarnemu kapitanowi“ będzie wyznaczona wysoka nagroda. Nadto otrzymamy znaczne pieniądze za zwycięstwo nad „Floridą“. Leży ona wprawdzie teraz na dnie, ale wydobędą ją później. Pieniądze te rozdzielimy między siebie, a na każdą osobę wywypadnie tyle, że...
— Na mnie nic — przerwał mu Firegun.
— Dlaczego?
— Bo nie wezmę pieniędzy, które mi się nie należą.
— Wszak zasłużyliście je sobie!
— Nie. Byłem gościem na waszym statku, a zdobycz należy się tylko jego załodze.
— Nie byliście gościem, lecz walczyliście wespół z nami, macie więc prawo do udziału w nagrodzie.
— Być może, ale ja nic nie wezmę. Odebrałem Sandersowi depozyty, które mi ukradł. Jeden kwit sprzedał on już wprawdzie, ale wydał z tego niewiele. Jestem więc zupełnie zadowolony. Winnetou również nic nie przyjmie, a co do moich dzielnych traperów,