Strona:Karol May - Old Surehand 04.djvu/236

Ta strona została skorygowana.
—  472  —

— Hm, jeśli tak sądzisz Dicku, to nie mam nic przeciw temu.
— Tak jest istotnie. Wyobrażaliśmy sobie zawsze, że z nas nadzwyczajne zuchy, lecz Old Shatterhand dowiódł nam, że jest inaczej. On we wszystkiem ma odrębny sposób, a czego się chwyci, to mu się udaje. Był u nas z Winnetou przez trzy miesiące, a powiadam wam, że zdobyliśmy przez ten czas dziesięć razy więcej skórek i futer, aniżeli kiedyindziej przez pół roku. Po sprzedaniu dostaliśmy za nie całą kupę złota. Wkrótce po ich odjeździe poznaliśmy innego westmana, prawie tak sławnego jak oni. Prawda, ty stary szopie, Holbersie?
— Jeśli masz na myśli Old Surehanda, to nie mogę nie przyznać ci słuszności.
— Tak, mam na myśli Old Surehanda. Czy słyszeliście już o nim, panowie?
Potwierdzili to pytanie, a on mówił dalej:
— To także mąż, którego warto otaczać szacunkiem. Niestety, ma on tę właściwość, że nie posiedzi długo na jednem miejscu. Strzela tylko tyle, ile mu potrzeba do życia, dlatego nie jest właściwie myśliwcem, choć z jego strzelby nie chybiła ani jedna kula. Nie zastawia sideł, nie szuka złota, nikt nie mógłby powiedzieć, dlaczego on żyje na Dzikim Zachodzie. Wygląda to, jakby czegoś szukał, czego nie może znaleźć. A zatem zawsze nam się dobrze powodziło, mr. Treskow, a wydatne polowania tak napełniły nam kieski, że nie wiemy, co zrobić z pieniądzmi.
— To można wam pozazdrościć, mr. Hammerdullu!
— Pozazdrościć? Nie gadajcie głupstw! Co robić z pieniądzmi, skoro nic z nimi zrobić nie można. Co ja mam począć na Dzikim Zachodzie z mojemi złotówkami, czekami i kwitami, he?
— Idźcie na Wschód i użyjcie sobie!
— Dziękuję! Czego tam można użyć? Czy to przyjemność zasiąść w hotelu i jeść według spisu, skoro w tem niema nic upieczonego na dworze, przy obozowem ognisku, lecz wszystko w rurze przy piecu? Albo