Strona:Karol May - Old Surehand 04.djvu/95

Ta strona została skorygowana.
—  341  —

była przedtem podróżną na splądrowanym przez korsarzy okręcie i którą trzymano, aby za nią wielki okup uzyskać. Czuła się naturalnie nieskończenie szczęśliwą z odzyskania wolności, obchodzono się z nią z największą czcią i uprzejmością, a potem wysadzono na ląd. Nikt nie przeczuwał, że ta pani to „miss admiral“, która na podobny wypadek miała przygotowane suknie kobiece. Zrozumiawszy, że wszelki opór daremny, uciekła z pokładu i w kajucie się przebrała.
Można sobie wyobrazić, w jaką wściekłość wpadł „czarny kapitan“ na wieść o pochwyceniu „L’ horrible’a“ i zajęciu go w nieuszkodzonym stanie. Przypuszczał napewno, że okręt stoi jeszcze na kotwicy w przystani i dopiero później dowiedział się o przeniewierstwie „miss admiral“. Kiedy się z ran wyleczył, znalazł się bez środków do życia. Chwytał się tego, to owego, aby zarobić na chleb, lecz ani przez myśl mu nie przeszło, żeby zostać uczciwym człowiekiem. Był dalej tak samo wyrafinowanym łotrem i oszustem, jakim przedtem był korsarzem. Zmiarkowawszy potem, że policya zwróciła na niego uwagę, wybrał się na dziki Zachód, aby tam szczęścia spróbować. Przedtem jeszcze doszła go wiadomość, że jego „L’horrible’a“ po przeprowadzeniu pewnych zmian wcielono do marynarki wojennej.
Zapytacie mię może panowie, dlaczego tracę tyle słów dla „czarnego kapitana“. Oto kiedy pojmaliśmy Sandersa u Fireguna, a potem przeszukaliśmy mu kieszenie, znaleźliśmy rozmaite notatki, których znaczenia inni nie mogli odgadnąć. Kiedy je mnie oddano, kiedy zbadałem je troskliwie, zrozumiałem, że Sanders, to „czarny kapitan“. Jean Letrier był jednym z jego korsarzy. Co za zdobycz! Nieprawdaż? Nie zdołam wam opisać radości, jakiej wówczas doznałem. W rękach swoich widziałem już nagrodę. Nie pokazałem jednak tego po sobie i nawet przed Sandersem nie zdradziłem się z tem, że go przejrzałem.