Strona:Karol May - Old Surehand 05.djvu/102

Ta strona została skorygowana.
—  84  —

— Biali i czerwoni nie należą do siebie. Ilekroć widzi się te barwy w zgodzie, trzeba zwykle drogo opłacać koszta tego widowiska.
— W zgodzie? Czyż nie widzicie, że jeden z Indyan jest jeńcem?
— Tem gorzej, że drugiemu nie założyliście rzemieni. Ten jeniec służy, zdaje się, jako lep, na który mają ludzie iść w pułapkę!
— Czy wy się przylepicie, czy nie, to wszystko jedno, ale to pewna, że nam się nie wymkniecie teraz. Chcielibyśmy usłyszeć, kto jesteście i w jakim celu odbywacie konne przejażdżki po preryi.
— Przejażdżki? Cieszyłbym się, gdyby tak było. Jazda, którą przetrwałem, wcale nie była przyjemna.
— Dlaczego?
— Powiedzcie wpierw, co wy za jedni, a może usłyszycie odpowiedź!
— Ach, tak! W tej chwili służę wam potrzebnemi wiadomościami — a wskazując na nas ręką po kolei, dodał: — Ja jestem cesarzem brazylijskim, coście zapewne odrazu poznali. Skrępowany Indyanin, to jeden z trzech króli, wspomnianych w biblii. Jak wiadomo, jeden z nich był biały, drugi czerwony, a trzeci czarny, ten właśnie będzie tym drugim. Ten z wielką i małą strzelbą, to Biham, który was wkrótce skłoni do mówienia. Ten biały koło niego (miał na myśli Treskowa) to zaklęty królewicz z Marokka, a obok niego widzicie jego błazna nadwornego.
To ostatnie określenie odnosiło się do Holbersa. Ten obrażony zawołał z gniewem:
— Stul dziób, ty stary szyderco! Tak się zachowujesz, jak gdybyś w menażeryi pokazywał obcemu bestye w klatkach!
— Bestye, czy nie, to wszystko jedno. Jeśli sądzisz, stary szopie, Holbersie, że powinienbym mu podać nasze właściwe nazwiska, to chyba nie znasz ani mnie, ani zwyczajów Zachodu. On jest jeden, a nas cała gromada, on więc musi odpowiadać, nie my. Jeśli dalej