naszym należało się trochę ziarna, a nam dawała farma sposobność uzupełnienia prowiantów, które nam się kończyły. Zaopatrzeni w świeżą żywność, mogliśmy podróżować swobodnie dalej, nie tracąc czasu na polowanie. Ażeby się dowiedzieć, co sądzi o tem zaproszeniu Winnetou, rzuciłem nań pytające spojrzenie, on zaś, odpowiedziawszy mi spuszczeniem powiek, zwrócił wzrok na Osage. Zrozumiałem tę wskazówkę i rzekłem do kowboya:
— Widzicie, że mamy jeńca, a bardzo nam zależy na tem, żeby nam nie uciekł. Czy możemy liczyć na to, że w farmie nie przedsięwezmą nic dla uwolnienia go?
— Zapewniam, że u nas będzie tak strzeżony, jak w najsurowszem więzieniu.
— Well! Niech się stanie zadość waszej woli. Odwiedzimy Harboura, skoro twierdzicie, że przyjmie nas tak chętnie.
— Wierzcie mi, mr. Shatterhand, że przybycie wasze zmieni dla niego dzień dzisiejszy w uroczystość.
Już zabieraliśmy się do wyruszenia z tego miejsca, kiedy Szako Matto, który, jakkolwiek nogi miał przywiązane do konia, mógł nim jednak kierować, ponieważ zostawiliśmy mu wolne ręce, zatrzymał konia, jakby chciał okazać, że nie pojedzie. Gdyśmy go zapytali o przyczynę tego zachowania się, oświadczył:
— Wódz Osagów pragnie coś powiedzieć Old Shatterhandowi i Winnetou, zanim ruszymy dalej.
— Słuchamy! — zachęciłem go.
— Wiem, że nie godzicie na moje życie i że puścicie mnie wolno, gdy osiągniemy taką odległość, z której nie będę mógł powrócić rychło do domu, żeby przyprowadzić swoich wojowników przeciwko wam. Dlatego właśnie na Honskej-Nonpeja zdałem dowództwo nad synami Osagów, że nie chciałem, żeby was ścigali, on bowiem był przeciwny walce i napadowi na blade twarze. Oddawszy jemu teraz komendę z oświadczeniem, że sam będzie wiedział, co należy czynić,
Strona:Karol May - Old Surehand 05.djvu/106
Ta strona została skorygowana.
— 88 —